Recenzja anime: Shouwa Genroku Rakugo Shinjuu

Pierwszy raz od dawien dawna czas spróbować skleić coś na wzór recenzji. Oczywiście zakładam, że szału nie będzie, ale jednak wymienię sie spostrzeżeniami.

Shouwa Genroku Rakugo Shinjuu to seria dość świeża jak dla mnie. Swoją premiere miała 9 stycznia 2016 i nadawana była aż do 2 kwietnia 2016. Posiada 13 odcinków, większość trwająca standardowo 26 minut (wyjątkiem jest odcinek pierwszy trwający prawie 50 minut). Jest to seria Studia Deen, znanego z takich anime jak Hetalia, Rozen Maiden, Sankarea, Kore wa Zombie desu ka? i wiele innych. Seria należy do tych z gatunku historycznych.

Historia w historii zawarta. Na samym początku poznajemy (zakładać by sie mogło) głównego bohatera naszej historii - byłego więźnia imieniem Yotarou, który chciałby zostać aktorem teatru Rakugo. Kieruje się do mistrza Yakumo Yuurakuteia o przyjęcie go jako swojego ucznia. Ten ku zaskoczeniu się zgadza. W domu Yuurakuteia poznaje "bratanicę" mistrza - Konatsu, która nie darzy "wujka" pozytywnymi uczuciami. Lata mijają, a Yotarou coraz bardziej przypomina legendarnego w dawnych czasach komika teatru Rakugo - ojca Konatsu - Sukeroku. Nadchodzi więc czas na opowieść Mistrza o całej jego przeszłości...

Kwestia fabularna moim zdaniem w tej serii była całkiem dobra i interesująca. Mimo wszystko odczułam dziwne coś mówiące mi, że twórcy mieli plan na fabułę główną (historię Yuurakuteia), aczkolwiek nie wiedzieli jak rozpocząć i jak zakończyć serię. Może to być spowodowane tym, że niestety nie zapoznałam się z mangą ani OVA, które wyszły wcześniej. Jak od drugiego odcinka dałam się porwać fabule, tak pierwszy i ostatni odcinek nieco mnie zaszokowały (i to nie w dobrym znaczeniu). Mimo wszystko 11 odcinków bardzo pozytywnie wspominam. Nie jest źle.

Muzyka w serii? W sumie prócz porywającego openingu i nudnego endingu nic nie zostało mi w głowie. Soundtrack bogaty w dzikie brzmienia nie jest, więc w sumie nie ma co narzekać. Skoncentrujmy się więc na OP i ED.
Megumi Hayashibara i "Usurai Shinjuu" na opening to coś, co idealnie wpasowuje się w klimat serii. Dostajemy tutaj spokojny, aczkolwiek chwytliwy utwór, dość dobrze skomponowany ze spokojnym filmikiem wstawionym jako opening. Aż się miło nuci albo podśpiewuje ^^.
Ending natomiast, "Kawa, Taredoki" od Kany Shibuse to smętne melodyjne brzmienie, które rani moje uszy, ale jednak też jakoś tam pasuje. Aczkolwiek video do endingu wstawione dość ładne, podobało mi się.

Od pierwszych minut serii byłam zaskoczona kreską w tej serii. Yotarou jest zrobiony nieco inną kreską niż reszta postaci, aczkolwiek daje to mu jakiegoś klimatu. Do reszty da się przyzwyczaić. Mamy stonowane kolory, ujęcia ładnych krajobrazów. Jest dobrze.

Czas teraz nieco opisać budowę postaci. Przez całą serię przewija sie ich nie tak dużo, co ułatwia nam przywiązanie sie do bohaterów. 8 bohaterów wpływających na serię to wystarczająco. Mimo wszystko przez większość czasu koncentrujemy się na Sukeroku i Yakumo. Są to dwa oddzielne światy, dwa oddzielne poglądy na świat, różne psychiki postaci, ale jednak musi być coś, co łączy głównych bohaterów - Rakugo. Sukeroku to postać, która żyje swobodnie, nie martwi sie niczym i nikim, zależy mu głównie na rakugo, które traktuję jak zabawę i coś, w czym najważniejszy jest widz. Yakumo natomiast to spokojny, stonowany bohater, który stara sie żyć spokojnie, nie wychylać się ze swoim graniem w teatrze, szuka przez długi czas sensu życia. Obaj jednak większość czasu żyją wspólnie, co pozwala nam zauważyć, że dwie skrajne postaci są w stanie w pewnych momentach odpowiednio sie porozumieć.
Zastanawia mnie też jak ocenić Konatsu i Miyokichi. Pierwsza, zbuntowana córka, która wiele przeszła w życiu, z czasem sierota, skrycie zakochana w teatrze. Druga, kobieta lekkich obyczajów, zmieniająca mężczyzn bez większych problemów, niestabilna emocjonalnie.

Wychodzi więc na to, że seria dość interesująca. Nie ma zbyt dużo rzeczy, które byłabym w stanie skarcić. Pierwszy raz od dawna trafiam na serię anime, która nie jest dennym ecchi romansem i aż zdziwiłam się, że tak potrafiła mnie wciągnąc. Jest to dość duży sukces, bo jednak nie zawsze przy oglądaniu szczerzę sie do monitora przy sympatycznych sytuacjach. Aczkolwiek to jeszcze nie jest maksymalny poziom pochłonięcia przez serię.
Dlatego też Shouwa Genroku Rakugo Shinjuu otrzymuje ode mnie ocenę 7/10.

Komu jestem w stanie ją polecić? W sumie każdemu. Miło się ogląda coś z gatunku, który obecnie jest mało poruszany.

Komentarze

Popularne posty