Recenzja imprezy - Japanicon 2016
Minęło kilka dni od Japaniconu, więc wypadałoby coś o evencie napisać, póki pamięć jeszcze sporo w sobie zachowała. Oczywiście jeszcze nie czuję się na siłach by napisać jakieś rozsądne sprawozdanie, więc ograniczę się do formy recenzji... tej specyficznej... jaką robiłam juz przy kilku poprzednich konwentach.
1. CONPLACE
Szkoła konwentowa na osiedlu Czecha w Poznaniu. Znana już z kilku edycji Japaniconu (pamiętam tę szkołę jeszcze z Japaniconu 5), dzięki czemu "stali bywalcy" imprezy nie muszą się martwić o zagubienie. Dojazd z dworca dość banalny - bezpośrednio tramwajem pod konwent z przystanku znajdującego się tuż obok MTP (znanego wszystkim z Pyrkonów).
Budynek sam w sobie jest duuuuuży. Na tyle duży, że czasami mam wrażenie, że wciąż metraż jest przesadzony w proporcji do uczestników, albo po prostu oni się dobrze ukrywają. Główny hol, piętro zrobione a'la antresola i kilkanaście bocznych korytarzyków na parterze i na piętrze spowodowała, że bez problemu można było znaleźc miejsce dla siebie ORAZ się nie zgubić. Jedynym chyba minusem jak dla mnie była mała ilość toalet, ale się nic na czas konwentu nie dobuduje.
2. AKREDYTACJA
Osobiście wraz z kilkoma znajomymi mieliśmy możliwość przyjechać na teren konwentu już w piątek. Nie dość, że priorytet twórców atrakcji, to jeszcze ponad 300km do Poznania. Kiedy dotarliśmy na teren konwentu ciężko było oceniac jakkolwiek działanie akredytacji. Uczestnicy, którzy zadeklarowali się w mailu do organizacji o przybycie w piątek spokojnie się odhaczali w kolejce, a my jako "osuzjeby" wkroczyliśmy z bagażami do środka, bo pierw wypadało rozstawić salę.
Mimo wszystko jeśli mam oceniać działanie akredytacji w sobotę, to nie wydaje mi się, żeby była tragedia, ale cudownie również nie było. Niektórzy stali po kilka godzin w kolejce, co jest dziwne na imprezę, na której kolejkon w godzinie około 10 nie wydawał się przeogromny. Mimo wszystko dostanie się na teren w godzinach popołudniowych jest lekko irytujący, gdyż jednak przepada spora część atrakcji konwentowych.
3. INFORMATOR, IDENTYFIKATOR I INNE
Przy akredytacji otrzymałam identyfikator oraz informator. Minusem identa było to, że do zestawu nie było żadnej smyczki ani nawet sznurka. Smyczki miały dotrzeć później, ostatecznie ich nie było (albo się szybko skończyły, nie wiem dokładnie). W tym momencie ludzie zaczęli eksperymentować ze sposobami noszenia identów, a spora część owe plakietki po prostu gdzieś chowała/odkładała. I tak najważniejsza była opaska.
Dodatkowo jeszcze jest informator. Ładna okładeczka, zawierająca jeden z piękniejszych artów, jakie MiOhi mogło miec na swoich konwentach, a z tyłu mapka konwentowa. Niestety mapa konwentu nieco nieaktualna, ale nie wiem na jak długo przed samym konwentem organizacja zdecydowała sie przenieść kilka punktów atrakcji.
Otwieramy informator i co dostajemy? Małe zdjęcia gości, powitania organizacji oraz plan atrakcji z opisami. Brak regulaminu od razu rzucił się w oczy wielu osobom, które nie pierwszy raz trzymają informator w ręce. Na drugim miejscu pojawiły się błędy w opisach atrakcji, nickach, godzinach. Patrząc na atrakcje osu!roomu załamałam się, gdyż dostaliśmy według informatora dwa quizy, z czego jeden miał opis pod turniej manii dla początkujących. W zamian za to opis turnieju standarda dla zaawansowanych był, ale terminu nie było w ogóle.
A co najśmieszniejsze? W tabeli godzinowej atrakcji wszystko wydawało się jak najbardziej na miejscu. Jakby nad opisami do informatora pracowała jedna osoba, a od tabelki druga.
4. ATRAKCJE OGÓLNIE
Pod tym względem niestety nie dam rady się wypowiedzieć. Wymieniałam Wam kilkanaście atrakcji, na które planowałam iść, ale ten konwent był z tych, na których w ogóle nie miałam czasu ruszyć się na prelekcje. Może to wina tego, że część soboty umierałam na śpiworze na ból brzucha, może to wina znajomych, może po prostu zapomniałam spojrzeć w informator. Mimo wszystko są dwie atrakcje, o których mogę mówić co konwent - UltraStar i RockBand.
UltraStar wydaje mi się, że w tym roku przyciągnął mniej ludzi do siebie niż miało to miejsce na chociażby Japaniconie 5. Nie wiem czym to było spowodowane, ale miało to pewne plusy. Mniejsze kolejki do wybierania utworu, ciekawy klimat i uczciwość. Minusem niestety było to, że dwa turnieje zostały odwołane z powodu zbyt małej ilości zainteresowanych... a szkoda... miałabym więcej punktów konwentowych do wydania.
RockBand natomiast wydaje mi się, że zbierał tyle osób co zawsze. Ciągle ktoś był na każdym z instrumentów (ciągle jak ja tam przechodziłam xD). Plusem było to, że bezproblemowo można było sie dogadać o dobór utworu (bez "szarpania się kontrolerami") albo chociażby o dostęp do instrumentu. Po Pyrkonie albo Animatsuri osobście bałam się zapytać o dostęp do mikrofonu, aczkolwiek okazało się, że niepotrzebnie. No i dodatkowo turniej zespołów wygrany, mimo braków w drużynie. Jest dobrze~!
Dobra, pamiętam jeszcze, że byłam w połowie na koncercie Emmy. Ładnie, super, fajnie się śpiewało kawałki, które znam, Emma ma śliczny głos. Jak na jej pierwszy występ na scenie jestem pod wrażeniem.
5. OSU!ROOM
No i tutaj czas napisać coś od siebie jako "twórcy". Dostaliśmy w tym roku większą salę niż w poprzednich edycjach, co wyszło nam bardzo na plus. Tuż obok sal panelowych, niestety na lekkim uboczu, przez co tłumów z korytarza zgarnąć się nie dało. Mimo wszystko w ciągu dnia ciągle w sali było pełno osób, większośc stanowisk zajęta, a atmosfera śmieszkowa. W nocy niestety sala świeciła pustkami, już koło 3 w nocy można było spokojnie ją zamknąć i iść spać, bo może 2-3 osoby się pojawiały w sali. Nie wiem czym to było spowodowane, ale wyczuwam, że nie tylko u nas były takie pustki w takich godzinach. A jeszcze kiedyś właśnie godziny nocne zbierały najwięcej zainteresowania wśród uczestników, bo "na konwentach sie nie śpi".
6. SKLEPIK KONWENTOWY
Jest to temat do osobnego punktu z dość prostego powodu. Nie jest to pierwszy konwent od MiOhi, na którym to wydaje mi się, że sklepik jest dość ubogi. W sobotę pod wieczór przybyłam do sklepiku z walutą i okazało się, że najdroższą rzeczą (wartą tyle, co właśnie moje dwa turnieje) był pluszowy koto-klusek. Oczywiście wzbogaciłam się w jednego (gdzie chwilę po zakupie dowiedziałam się, że mojego poprzedniego Kluska, z którym przyjechałam na konwent, ktoś perfidnie ukradł spod śpiwora). Prócz tego były klasycznie poduszeczki, plakaty, kubeczki... Szału nie było, ciężko cokolwiek wybrać. Minusem też było to, że w niedzielę nie pojawiała sie żadna dostawa i osoby wygrywające turnieje w ostatni dzień musiały nacieszyć sie "resztkami". Cóż... w sumie z takiego samego powodu ja wzbogaciłam się na którymś Magni w portfel z SAO, gdzie serii wprost nie toleruję...ale jak się nie ma co się lubi...
7. ORGANIZACJA I HELPERZY
Jak o organizacji w zasadzie dużo powiedzieć nie mogę, bo jednak w MiOhi jakoś specjalnie się nie zagłębiałam nigdy bardziej, tak o helperach mam sporo do powiedzenia. Smutno było mi widzieć na całe TRZY DNI raptem garstkę helperów, którzy faktycznie coś robili. Nie wiem, czy oni byli na tyle lotni, że aż niezauważalni, czy po prostu są jakimiś zaawansowanymi ninja. Od soboty do końca konwentu mogłam pokazać raptem 4-5 helperów, którzy rzeczywiście coś robili - czy to wyrzucanie śmieci, czy to sprzątanie w toaletach. Zaskoczyło mnie to, że natomiast przy sklepiku konwentowym widziałam zazwyczaj 4-6 helperów siedzących. Nie wiem czy tak zostali przypisani, ale to aż smutno wyglądało.
Mimo wszystko doceniam pracę tych helperów, którzy naprawdę coś robili. Nie natrafiłam na brak papieru w toaletach, jak nadeszło szambo w damskiej (bo ktoś zapewne się kąpał w umywalce...co za zjeby) to od razu ktoś się pojawił z mopem, w osu!roomie nie przewalały się śmieci, na korytarzach było względnie czysto i schludnie. Mimo iż zapewne nie wszystko było dopięta tak jak być powinno, to jednak się postaraliście.
8. SOCIAL
Ludziałki to coś, co zawsze działa na konwencie. Tutaj w sumie social jak dla mnie był 80% całego konwentu. Dzięki tym ludziom nie mogłam iśc na panele, nie mogłam narzekać na głód. Nawet nie wiecie jak dziwnie się czułam, kiedy ludzie przybiegali z troską, czy coś zjadłam, czy już mnie nie boli brzuch, czy jest wszystko ok. Dawno takiej troski na konwencie nie widziałam. I tu już nie mówię nawet o moich znajomych. W momencie umierania na śpiworze w sumie sporo randomowych osób zatrzymywało się by na chwile pogadać, podpytać czy potrzebuję medyka i w ogóle. Aż się ciepło zrobiło na sercu.
Niestety jak już wspomniałam w skrócie przy sklepiku są też złe strony socialu. Już w niedzielę po konwencie okazało się, że prócz mojego Kluska skradzione zostały także inne pluszaki, znajomej zaginęły okulary. Ja nie wiem co ludzi nakłania do tego, by kraść cudze rzeczy. Niby pluszak nie jest niczym super ważnym jak np. portfel, ale jednak dla właściciela może mieć bardzo dużą wartość sentymentalną.
9. GASTRO
W związku z dokarmianiem przez ludzi nie musiałam się przejmować jedzeniem na cały konwent. Mało tego, nawet miałam możliwość dokarmienia paczką żywieniową kilku znajomych. Mimo wszystko na konwencie i w pobliżu nie można było narzekać na pustki gastronomiczne. Oczywiście na konwencie Bubble Tea, pyszne gofrowe frytki i sushi ♥. A obok konwentu? Niestety Biedronka tuż obok szkoły była nieczynna, ale ponoć jak się trochę przespacerowało, to się dotarło do innej. No i nieopodal szkoły był Lidl, stacja benzynowa... nie można narzekać na brak asortymentu. A, no i kilka kroków od szkoły była Pizzeria. Chyba nikt z głodu nie umarł.
10. PODSUMOWANIE
Konwent wyszedł moim zdaniem na dość średnim poziomie. Z jednej strony szału nie ma, spokojnie, bez nadmiaru ekstazy, z drugiej natomiast nie mamy również dramatu, który prosi tylko o to, by uczestnik uciekł do domu jak najszybciej. Dostaliśmy konwent średniego poziomu, który powinien zadowolić jak najwięcej osób. Jakieś indywidualne oceny zalezne były od miejsc i sytuacji, w jakich dana osoba miała miejsce. Mimo wszystko czy pojechałabym na kolejny Japanicon? Wydaje mi się, że czemu nie. Spróbować zawsze można.
Ocena okiem uczestnika: 6/10
Ocena okiem twórcy: 6,5/10
Ocena ogólnie: 6,5/10
Następny konwent? Tetcon (29-30 października, Tczew).
1. CONPLACE
Szkoła konwentowa na osiedlu Czecha w Poznaniu. Znana już z kilku edycji Japaniconu (pamiętam tę szkołę jeszcze z Japaniconu 5), dzięki czemu "stali bywalcy" imprezy nie muszą się martwić o zagubienie. Dojazd z dworca dość banalny - bezpośrednio tramwajem pod konwent z przystanku znajdującego się tuż obok MTP (znanego wszystkim z Pyrkonów).
Budynek sam w sobie jest duuuuuży. Na tyle duży, że czasami mam wrażenie, że wciąż metraż jest przesadzony w proporcji do uczestników, albo po prostu oni się dobrze ukrywają. Główny hol, piętro zrobione a'la antresola i kilkanaście bocznych korytarzyków na parterze i na piętrze spowodowała, że bez problemu można było znaleźc miejsce dla siebie ORAZ się nie zgubić. Jedynym chyba minusem jak dla mnie była mała ilość toalet, ale się nic na czas konwentu nie dobuduje.
2. AKREDYTACJA
Osobiście wraz z kilkoma znajomymi mieliśmy możliwość przyjechać na teren konwentu już w piątek. Nie dość, że priorytet twórców atrakcji, to jeszcze ponad 300km do Poznania. Kiedy dotarliśmy na teren konwentu ciężko było oceniac jakkolwiek działanie akredytacji. Uczestnicy, którzy zadeklarowali się w mailu do organizacji o przybycie w piątek spokojnie się odhaczali w kolejce, a my jako "osuzjeby" wkroczyliśmy z bagażami do środka, bo pierw wypadało rozstawić salę.
Mimo wszystko jeśli mam oceniać działanie akredytacji w sobotę, to nie wydaje mi się, żeby była tragedia, ale cudownie również nie było. Niektórzy stali po kilka godzin w kolejce, co jest dziwne na imprezę, na której kolejkon w godzinie około 10 nie wydawał się przeogromny. Mimo wszystko dostanie się na teren w godzinach popołudniowych jest lekko irytujący, gdyż jednak przepada spora część atrakcji konwentowych.
3. INFORMATOR, IDENTYFIKATOR I INNE
Przy akredytacji otrzymałam identyfikator oraz informator. Minusem identa było to, że do zestawu nie było żadnej smyczki ani nawet sznurka. Smyczki miały dotrzeć później, ostatecznie ich nie było (albo się szybko skończyły, nie wiem dokładnie). W tym momencie ludzie zaczęli eksperymentować ze sposobami noszenia identów, a spora część owe plakietki po prostu gdzieś chowała/odkładała. I tak najważniejsza była opaska.
Dodatkowo jeszcze jest informator. Ładna okładeczka, zawierająca jeden z piękniejszych artów, jakie MiOhi mogło miec na swoich konwentach, a z tyłu mapka konwentowa. Niestety mapa konwentu nieco nieaktualna, ale nie wiem na jak długo przed samym konwentem organizacja zdecydowała sie przenieść kilka punktów atrakcji.
Otwieramy informator i co dostajemy? Małe zdjęcia gości, powitania organizacji oraz plan atrakcji z opisami. Brak regulaminu od razu rzucił się w oczy wielu osobom, które nie pierwszy raz trzymają informator w ręce. Na drugim miejscu pojawiły się błędy w opisach atrakcji, nickach, godzinach. Patrząc na atrakcje osu!roomu załamałam się, gdyż dostaliśmy według informatora dwa quizy, z czego jeden miał opis pod turniej manii dla początkujących. W zamian za to opis turnieju standarda dla zaawansowanych był, ale terminu nie było w ogóle.
A co najśmieszniejsze? W tabeli godzinowej atrakcji wszystko wydawało się jak najbardziej na miejscu. Jakby nad opisami do informatora pracowała jedna osoba, a od tabelki druga.
4. ATRAKCJE OGÓLNIE
Pod tym względem niestety nie dam rady się wypowiedzieć. Wymieniałam Wam kilkanaście atrakcji, na które planowałam iść, ale ten konwent był z tych, na których w ogóle nie miałam czasu ruszyć się na prelekcje. Może to wina tego, że część soboty umierałam na śpiworze na ból brzucha, może to wina znajomych, może po prostu zapomniałam spojrzeć w informator. Mimo wszystko są dwie atrakcje, o których mogę mówić co konwent - UltraStar i RockBand.
UltraStar wydaje mi się, że w tym roku przyciągnął mniej ludzi do siebie niż miało to miejsce na chociażby Japaniconie 5. Nie wiem czym to było spowodowane, ale miało to pewne plusy. Mniejsze kolejki do wybierania utworu, ciekawy klimat i uczciwość. Minusem niestety było to, że dwa turnieje zostały odwołane z powodu zbyt małej ilości zainteresowanych... a szkoda... miałabym więcej punktów konwentowych do wydania.
RockBand natomiast wydaje mi się, że zbierał tyle osób co zawsze. Ciągle ktoś był na każdym z instrumentów (ciągle jak ja tam przechodziłam xD). Plusem było to, że bezproblemowo można było sie dogadać o dobór utworu (bez "szarpania się kontrolerami") albo chociażby o dostęp do instrumentu. Po Pyrkonie albo Animatsuri osobście bałam się zapytać o dostęp do mikrofonu, aczkolwiek okazało się, że niepotrzebnie. No i dodatkowo turniej zespołów wygrany, mimo braków w drużynie. Jest dobrze~!
Dobra, pamiętam jeszcze, że byłam w połowie na koncercie Emmy. Ładnie, super, fajnie się śpiewało kawałki, które znam, Emma ma śliczny głos. Jak na jej pierwszy występ na scenie jestem pod wrażeniem.
5. OSU!ROOM
No i tutaj czas napisać coś od siebie jako "twórcy". Dostaliśmy w tym roku większą salę niż w poprzednich edycjach, co wyszło nam bardzo na plus. Tuż obok sal panelowych, niestety na lekkim uboczu, przez co tłumów z korytarza zgarnąć się nie dało. Mimo wszystko w ciągu dnia ciągle w sali było pełno osób, większośc stanowisk zajęta, a atmosfera śmieszkowa. W nocy niestety sala świeciła pustkami, już koło 3 w nocy można było spokojnie ją zamknąć i iść spać, bo może 2-3 osoby się pojawiały w sali. Nie wiem czym to było spowodowane, ale wyczuwam, że nie tylko u nas były takie pustki w takich godzinach. A jeszcze kiedyś właśnie godziny nocne zbierały najwięcej zainteresowania wśród uczestników, bo "na konwentach sie nie śpi".
6. SKLEPIK KONWENTOWY
Jest to temat do osobnego punktu z dość prostego powodu. Nie jest to pierwszy konwent od MiOhi, na którym to wydaje mi się, że sklepik jest dość ubogi. W sobotę pod wieczór przybyłam do sklepiku z walutą i okazało się, że najdroższą rzeczą (wartą tyle, co właśnie moje dwa turnieje) był pluszowy koto-klusek. Oczywiście wzbogaciłam się w jednego (gdzie chwilę po zakupie dowiedziałam się, że mojego poprzedniego Kluska, z którym przyjechałam na konwent, ktoś perfidnie ukradł spod śpiwora). Prócz tego były klasycznie poduszeczki, plakaty, kubeczki... Szału nie było, ciężko cokolwiek wybrać. Minusem też było to, że w niedzielę nie pojawiała sie żadna dostawa i osoby wygrywające turnieje w ostatni dzień musiały nacieszyć sie "resztkami". Cóż... w sumie z takiego samego powodu ja wzbogaciłam się na którymś Magni w portfel z SAO, gdzie serii wprost nie toleruję...ale jak się nie ma co się lubi...
7. ORGANIZACJA I HELPERZY
Jak o organizacji w zasadzie dużo powiedzieć nie mogę, bo jednak w MiOhi jakoś specjalnie się nie zagłębiałam nigdy bardziej, tak o helperach mam sporo do powiedzenia. Smutno było mi widzieć na całe TRZY DNI raptem garstkę helperów, którzy faktycznie coś robili. Nie wiem, czy oni byli na tyle lotni, że aż niezauważalni, czy po prostu są jakimiś zaawansowanymi ninja. Od soboty do końca konwentu mogłam pokazać raptem 4-5 helperów, którzy rzeczywiście coś robili - czy to wyrzucanie śmieci, czy to sprzątanie w toaletach. Zaskoczyło mnie to, że natomiast przy sklepiku konwentowym widziałam zazwyczaj 4-6 helperów siedzących. Nie wiem czy tak zostali przypisani, ale to aż smutno wyglądało.
Mimo wszystko doceniam pracę tych helperów, którzy naprawdę coś robili. Nie natrafiłam na brak papieru w toaletach, jak nadeszło szambo w damskiej (bo ktoś zapewne się kąpał w umywalce...co za zjeby) to od razu ktoś się pojawił z mopem, w osu!roomie nie przewalały się śmieci, na korytarzach było względnie czysto i schludnie. Mimo iż zapewne nie wszystko było dopięta tak jak być powinno, to jednak się postaraliście.
8. SOCIAL
Ludziałki to coś, co zawsze działa na konwencie. Tutaj w sumie social jak dla mnie był 80% całego konwentu. Dzięki tym ludziom nie mogłam iśc na panele, nie mogłam narzekać na głód. Nawet nie wiecie jak dziwnie się czułam, kiedy ludzie przybiegali z troską, czy coś zjadłam, czy już mnie nie boli brzuch, czy jest wszystko ok. Dawno takiej troski na konwencie nie widziałam. I tu już nie mówię nawet o moich znajomych. W momencie umierania na śpiworze w sumie sporo randomowych osób zatrzymywało się by na chwile pogadać, podpytać czy potrzebuję medyka i w ogóle. Aż się ciepło zrobiło na sercu.
Niestety jak już wspomniałam w skrócie przy sklepiku są też złe strony socialu. Już w niedzielę po konwencie okazało się, że prócz mojego Kluska skradzione zostały także inne pluszaki, znajomej zaginęły okulary. Ja nie wiem co ludzi nakłania do tego, by kraść cudze rzeczy. Niby pluszak nie jest niczym super ważnym jak np. portfel, ale jednak dla właściciela może mieć bardzo dużą wartość sentymentalną.
9. GASTRO
W związku z dokarmianiem przez ludzi nie musiałam się przejmować jedzeniem na cały konwent. Mało tego, nawet miałam możliwość dokarmienia paczką żywieniową kilku znajomych. Mimo wszystko na konwencie i w pobliżu nie można było narzekać na pustki gastronomiczne. Oczywiście na konwencie Bubble Tea, pyszne gofrowe frytki i sushi ♥. A obok konwentu? Niestety Biedronka tuż obok szkoły była nieczynna, ale ponoć jak się trochę przespacerowało, to się dotarło do innej. No i nieopodal szkoły był Lidl, stacja benzynowa... nie można narzekać na brak asortymentu. A, no i kilka kroków od szkoły była Pizzeria. Chyba nikt z głodu nie umarł.
10. PODSUMOWANIE
Konwent wyszedł moim zdaniem na dość średnim poziomie. Z jednej strony szału nie ma, spokojnie, bez nadmiaru ekstazy, z drugiej natomiast nie mamy również dramatu, który prosi tylko o to, by uczestnik uciekł do domu jak najszybciej. Dostaliśmy konwent średniego poziomu, który powinien zadowolić jak najwięcej osób. Jakieś indywidualne oceny zalezne były od miejsc i sytuacji, w jakich dana osoba miała miejsce. Mimo wszystko czy pojechałabym na kolejny Japanicon? Wydaje mi się, że czemu nie. Spróbować zawsze można.
Ocena okiem uczestnika: 6/10
Ocena okiem twórcy: 6,5/10
Ocena ogólnie: 6,5/10
Następny konwent? Tetcon (29-30 października, Tczew).
Komentarze
Prześlij komentarz