Recenzja - Falkon 2016
Pierwszy weekend od prawie miesiąca, który mogę spokojnie spędzić w domu. Jaki plus z tego? Mogę skleić kolejnego newsa. Tym razem czas na informacje o Falkonie~!
Tegoroczny Falkon miał juz XVII edycję. Odbywał sie w dniach 4-6 listopada w Lublinie. Głównym ośrodkiem atrakcji były Targi Lublin oraz sąsiadująca z nimi szkoła. Prócz tego do dyspozycji uczestników była szkoła noclegowa.
1. Conplace
Trzy budynki konwentowe. Dwa festiwalowe i jeden noclegowy. Droga to Targów jest bardzo ciężka i niejeden uczestnik zapewne się zgubił (ok, ja wraz z ekipą UltraStar T.A byłam w stanie... nieważne). Wystarczy wysiąść głowną stroną dworca PKP i iść przed siebie. Dosłownie... 5 minut i jesteśmy już przy terenie targów. Do tego po drugiej stronie ulicy znajduje się szkoła, w której odbywały się sesje RPG, LARPy oraz był nocleg dla niektórych wystawców.
Do szkoły noclegowej natomiast trzeba było się przespacerować. Dobre 20 minut z buta. Na szczęście droga nie była zbyt ciężka do zapamiętania, okolica w miarę spokojna jak na weekend. Nie było czego się bać chodząc po nocy.
Wracając do ogólnego stanu budynków. Teren Targów Lublin wiadomo, że nie użyczy nam tak dużo przestrzeni jak chociażby Międzynarodowe Targi Poznańskie. Ba~! Nie da nam nawet tak dużo sal prelekcyjnych jakie są w stanie dać nam targi Kraków Expo. Mimo wszystko było na tyle dużo przestrzeni, że najważniejsze punkty programu się tutaj pomieściły (to właśnie na terenie targów były stoiska, scena główna, planszówki, konsolówki, kilka sal panelowych, blok mangowy oraz kilka atrakcji takich jak UltraStar czy DDR). Mimo wszystko plusem było to, że nie dało sie zgubić.
O szkole LARPowej za dużo powiedzieć nie mogę. Wiem tylko tyle, że były tam czajniki i nie było pryszniców.
Natomiast jeśli chodzi o szkołę noclegową, to w zasadzie nie można narzekać. Do wielkich nie należała (albo to ja nie chodziłam po większości terenu), ale pomieściła sporo uczestników. Dodatkowo kilka sal dla wystawców, którzy nie byli uwzględnieni w szkole LARPowej. Czemu by nie korzystać? Minusem niestety był cały JEDEN prysznic. I nie mówię tu o jednej salce z prysznicami, żeby był problem z koedukacją czy coś. Mówię DOSŁOWNIE o jednej kabinie prysznicowej. Jedna kabina... na 9 tysięcy uczestników. Cóż. Czekałam tylko godzinę w kolejce, a i tak słyszałam, że trafiłam na najmniejszy kolejkon. Jest dobrze.
2. Akredytacja
Względem akredytacji nie wydaje mi się, by były większe problemy. Pyrkonowy system jednej kolejki do wszystkich kas chyba znacznie ułatwia sprawę. Twórcy atrakcji i wszyscy inni nie-uczestnicy mogli bez problemu zaakredytować sie przed oficjalnym rozpoczęciem kownentu, w trakcie również nie było większej kolejki. Mimo iż przez kilka godzin widziało się kolejkę aż do końca taśmy, to jednak na temat prędkości nie słyszało się żadnych skarg, więc chyba jest dobrze.
3. Informator, identyfikator i inne
Na wejście dostawaliśmy identyfikator oraz kolorową opaskę. Przypomina mi się tutaj znów Pyrkonowy system - identy nie-uczestników są duże, w folijkach i na smyczy, natomiast uczestnik miał zwykłego małego idencika. Do tego kolor opaski zależny od stanowiska na konwencie + helperzy/patrol, którzy przy wejściu na Targi sprawdzali za każdym razem opaski. Dostałam żółtą, ładną, do tej pory się trzyma na ręce xD
Prócz tego otrzymaliśmy również informator w formie kilkudziesięciostronicowej książki. Zawarte w nim były opisy obiektów, mapa dotycząca tego jak dotrzeć do konkretnych budynków, mapa budynków (wraz z mapą sektoru wystawców, by każdy wiedział gdzie danego stoiska szukać), regulamin, informacja o organizatorach, opisy gości oraz atrakcji. Godzinowy program dodawany był jako osobna kartka do informatora.
Dodatkowych gadżetów nie miałam okazji zobaczyć. Zależało mi tylko na idencie i informatorze, resztę niech mają uczestnicy.
4. Atrakcje ogólnie
Jakoś tak wyszło, że na tym konwencie pomimo mniejszej ilości pracy nie miałam okazji pojawić się prawie na żadnej prelekcji. Udało mi się tylko dotrzec na panel dotyczący tego jak przetrwać koniec świata (dziękuję BooM, że mnie wyciągnąłeś na to). Prelekcja szczerze powiedziawszy nie była do końca tym, czego się po niej spodziewałam. Zamiast jakiś śmieszkowych dyskusji, był to poważny i nudny panel nawiązujący do literatury i szpanowania swoim doświadczeniem militarnym. Może by się to jakoś bardziej rozkręciło, gdyby nie trwało jedynie godzinę.
Prócz tego patrząc w informator dopatrzyłam się 25. Powiem Wam, że to jest bardzo dużo jak na 3 dni konwentu. Świadczy to o rozmaitości tematyki, bo przecież program był duuuuużo szerszy. No i nawet taki pseudomanguś jak ja znalazł coś dla siebie poza blokiem mangi i anime, nie ma tragedii. Aż teraz żałuję, że jednak nie zdecydowałam się obadać tego programu wcześniej.
5. Atrakcje "moje"
Cóż. Na Falkonie jedyną rzecz jaką miałam do ogarnięcia to UltraStar, przygotowany wraz z ekipą UltraStar T.A. Planowo atrakcja miała działać całą dobę. Niestety plany nasze pokrzyżowała... umowa. Ewentualnie problemy natury logistycznej na konwencie. Niestety logistyka nie zawsze wychodzi perfekcyjnie na imprezach. Dlaczego tak bardzo się burzę? Z prostego powodu. Dowiedzieliśmy się dopiero na miejscu, w piątek o tym, że hala, na której rozstawiamy się z USem zamykana będzie o godzinie 20. Tak wcześnie kończyć atrakcję, która jednak przez większość nocy umila niejednej osobie czas? W koncu w nocy prelekcje męczą, a pobudza właśnie gra elektroniczna. No ok, okazało się, że wtedy przenosimy się do sali konferencyjnej, w której to musimy jakoś się podzielić na spółkę z ekipą od DDR (tu nie było się o co martwić, w końcu sami swoi). Niestety dużym rozczarowaniem dla nas była informacja, która przybyła o 1 w nocy. Niestety, ale sala konferencyjna również jest zamykana. Co to oznacza? Że o 1 w nocy do 9 rano nie działał ani US, ani DDR. Do tego trzeba było o tej porze przenosić sie na noclegową szkołę, bo oczywiście nikt wcześniej o tych planach nie poinformował. Mało przyjemne.
Mimo wszystko te problemy nie zniszczyły dobrego nastroju w obu stoiskach. Na UltraStarze o dziwo nie pojawiało się aż tak dużo tłumnych gromadek, aczkolwiek nie można też narzekać na pustki. Możliwe, że część osób po prostu nie potrafiła nas znaleźć. Mimo wszystko zabawa była udana, a integracja z ludźmi jak najbardziej wyszła dobrze... szczególnie pierwszej nocy kiedy puściliśmy ecchi w konferencyjnej. Nie spodziewałam się, że zbierze się na seansie jakieś 40 osób w sali i będzie chciało wraz z nami oglądać Keijo!!!!!
6. Helperzy
Tutaj o dziwo nie mam zbyt dużo do powiedzenia. Widziałam wolontariuszy w koszulkach, którzy faktycznie biegali po halach i ogarniali wszelakie sprawy związane z imprezą. Widziałam dyżurujących przy wejściu i pilnujących opasek. Widziałam tych wypraszających o 20 z hali targowej. Każdy coś robił i nie przechodził obojętnie. Do tego na Targach nie spotkałam się mimo tak ogromnej przestrzeni z bałaganem. Przy stoiskach wystawców nie było w zasadzie żadnych śmieci zostawionych na ziemi. W szkole noclegowej również widać było ingerencję kogoś w ład i porządek, gdyż jak wróciłam na noc do szkoły, to wszelakie moje rzeczy ułożone były w jednym rządku wraz z bagażami innych osób. Nie były wymieszane. Po prostu skompresowane wszystko przy jednej ścianie. No i pozamiatane. Do tego papier toaletowy i mydło zawsze dostępne. Cudownie. Aczkolwiek w przypadku Targów zapewne to była ingerencja pań sprzątających obiekt, niekoniecznie helperów.
7. Gastronomia
Jest coś, co dość mocno irytowało mnie, moje serduszko i mój żołądek. Problem z jedzeniem. No, może nie do końca problem, ale jednak.
Na terenie Targów działały dwa punkty gastronomiczne - restauracja Targowa oraz gastronomia konwentowa, w namiocie połączonym z halą wystawową. Menu dość obszerne, aczkolwiek ceny też zachwycały (3zł za bułkę słodką~!). Skoro tyle jedzenia, to zapewne zapytacie, dlaczego się czepiam? Z prostych względów. Po pierwsze, na teren konwentu był zakaz wchodzenia z ciepłymi posiłkami dostarczanymi z jakiś innych punktów gastonomicznych (patrz. pizza na targach odpada, bo konkurencja). Po drugie strasznie problematyczne było zorganizowanie wrzątku do zupki chińskiej. Po wielu próbach, podchodach i pytaniach okazało się, że w restauracji targowej otrzymam wrzątek jak będe mieć swój kubek, natomiast na terenie namiotów CIEPŁA WODA KOSZTUJE MNIE 2 ZŁOTE. Mój biedny portfel wiedział co wybrać - poszukiwanie kogoś, kto pożyczy kubek xD
Szkoła noclegowa na szczęście miała na tyle dobrze, że tuż obok budynku znajdowała się Biedronka. W zasadzie na trasie Targi - nocleg były dwie Biedronki. Dzięki czemu mądrzy i roztropni ludzie posiadający pieniądze mogli się na zapas w wyżywienie zaopatrzyć.
8. Logistyka
Wspominałam już o problemach logistycznych naszego sektoru i wyganianiu nas z punktu A do punktu B tylko po to, by dowiedzieć się, że w ostateczności i tak musimy zamykać. Był to dość duży minus i nie jesteśmy w stanie do dzisiejszego dnia rozsądnie odpowiedzieć sobie na pytanie, czym konkretnie było to spowodowane. Mimo wszystko nie był to jedyny problem tego konwentu. Okazało się w nocy, że konsolówka również kończy działanie. Zostają więc planszówki. A co sie stanie z osobą, która ma daleko na noclegową szkołę, a siedzi na planszówkach? SPAĆ NIE WOLNO! Musi walczyć ze snem, bo jakże inaczej. I w sumie tyle jej zostało. Do rana jakoś musi przetrwać. Albo przełamać sie i iśc na szkołę LARPową i brać udział w atrakcjach dla typowych fantastów.
W kwestii rozplanowania atrakcji mieliśmy zawziętą dyskusję na samym konwencie. Przecież szkoła sąsiadująca jest na tyle obszerna, że jednak można by tam gdzieś wcisnąć te atrakcje, które na większości imprez działają całą dobę. Pomogłoby to na pewno w dużym stopniu uczestnikom, którzy nie mieli już sił na spacer 20 minut po nocy. Może w przyszłym roku się to poprawi.
9. Social
Wiecie jak to mówią - jak konwent słaby to social ratuje sytuację. Zastanawiam się przy tym punkcie dość głęboko nad tym, czy jeśli nie pojawiliby się na konwencie moi znajomi z Lublina, to czy nie dostałabym szału. Ludzie dokoła zajęci swoimi sprawami, lataja wszędzie, mało kto integruje się z innymi. Może druga noc w konferencyjnej jakoś to przełamała wśród USo-DDRowiczów. Mimo wszystko nie odczuwałam na tej imprezie właśnie tego klimatu jednoczenia się ludzi ze sobą. Każdy patrzał na siebie. Jedynie jak masz własnych znajomych na evencie to masz szansę, by nie zwariować. Trochę to idzie w złym kierunku...
10. Podsumowanie
Była to moja druga wizyta w Lublinie w życiu. Był to mój pierwszy Falkon (bo poprzednia wizyta dotyczyła UMCS Tournament). Szczerze? Zawiodłam się na tej imprezie. Sądziłam, że da mi solidną dawkę Festiwalowej mocy. Może nie takiej jak Pyrkon, aczkolwiek jednak... dobrej mocy. Tutaj natomiast był niesmak, irytacja i brak czegoś konkretnego. Wiadomo, że jest to duża impreza, zbiera coraz więcej uczestników... ale jednak obecny stan nie prowadzi do tego, by zachęcać. Czy polecam więc Falkon? Mimo wszystko z pewnościa powiem coś w stylu: "Pojedź sam i przekonaj się na własnej skórze". Nie chcę wydawać w tym wypadku werdyktu za wszystkich...
Ocena jako uczestnik: 5/10
Ocena jako twórca atrakcji: 4,5/10
Ocena ogółem: 5/10
Tegoroczny Falkon miał juz XVII edycję. Odbywał sie w dniach 4-6 listopada w Lublinie. Głównym ośrodkiem atrakcji były Targi Lublin oraz sąsiadująca z nimi szkoła. Prócz tego do dyspozycji uczestników była szkoła noclegowa.
1. Conplace
Trzy budynki konwentowe. Dwa festiwalowe i jeden noclegowy. Droga to Targów jest bardzo ciężka i niejeden uczestnik zapewne się zgubił (ok, ja wraz z ekipą UltraStar T.A byłam w stanie... nieważne). Wystarczy wysiąść głowną stroną dworca PKP i iść przed siebie. Dosłownie... 5 minut i jesteśmy już przy terenie targów. Do tego po drugiej stronie ulicy znajduje się szkoła, w której odbywały się sesje RPG, LARPy oraz był nocleg dla niektórych wystawców.
Do szkoły noclegowej natomiast trzeba było się przespacerować. Dobre 20 minut z buta. Na szczęście droga nie była zbyt ciężka do zapamiętania, okolica w miarę spokojna jak na weekend. Nie było czego się bać chodząc po nocy.
Wracając do ogólnego stanu budynków. Teren Targów Lublin wiadomo, że nie użyczy nam tak dużo przestrzeni jak chociażby Międzynarodowe Targi Poznańskie. Ba~! Nie da nam nawet tak dużo sal prelekcyjnych jakie są w stanie dać nam targi Kraków Expo. Mimo wszystko było na tyle dużo przestrzeni, że najważniejsze punkty programu się tutaj pomieściły (to właśnie na terenie targów były stoiska, scena główna, planszówki, konsolówki, kilka sal panelowych, blok mangowy oraz kilka atrakcji takich jak UltraStar czy DDR). Mimo wszystko plusem było to, że nie dało sie zgubić.
O szkole LARPowej za dużo powiedzieć nie mogę. Wiem tylko tyle, że były tam czajniki i nie było pryszniców.
Natomiast jeśli chodzi o szkołę noclegową, to w zasadzie nie można narzekać. Do wielkich nie należała (albo to ja nie chodziłam po większości terenu), ale pomieściła sporo uczestników. Dodatkowo kilka sal dla wystawców, którzy nie byli uwzględnieni w szkole LARPowej. Czemu by nie korzystać? Minusem niestety był cały JEDEN prysznic. I nie mówię tu o jednej salce z prysznicami, żeby był problem z koedukacją czy coś. Mówię DOSŁOWNIE o jednej kabinie prysznicowej. Jedna kabina... na 9 tysięcy uczestników. Cóż. Czekałam tylko godzinę w kolejce, a i tak słyszałam, że trafiłam na najmniejszy kolejkon. Jest dobrze.
2. Akredytacja
Względem akredytacji nie wydaje mi się, by były większe problemy. Pyrkonowy system jednej kolejki do wszystkich kas chyba znacznie ułatwia sprawę. Twórcy atrakcji i wszyscy inni nie-uczestnicy mogli bez problemu zaakredytować sie przed oficjalnym rozpoczęciem kownentu, w trakcie również nie było większej kolejki. Mimo iż przez kilka godzin widziało się kolejkę aż do końca taśmy, to jednak na temat prędkości nie słyszało się żadnych skarg, więc chyba jest dobrze.
3. Informator, identyfikator i inne
Na wejście dostawaliśmy identyfikator oraz kolorową opaskę. Przypomina mi się tutaj znów Pyrkonowy system - identy nie-uczestników są duże, w folijkach i na smyczy, natomiast uczestnik miał zwykłego małego idencika. Do tego kolor opaski zależny od stanowiska na konwencie + helperzy/patrol, którzy przy wejściu na Targi sprawdzali za każdym razem opaski. Dostałam żółtą, ładną, do tej pory się trzyma na ręce xD
Prócz tego otrzymaliśmy również informator w formie kilkudziesięciostronicowej książki. Zawarte w nim były opisy obiektów, mapa dotycząca tego jak dotrzeć do konkretnych budynków, mapa budynków (wraz z mapą sektoru wystawców, by każdy wiedział gdzie danego stoiska szukać), regulamin, informacja o organizatorach, opisy gości oraz atrakcji. Godzinowy program dodawany był jako osobna kartka do informatora.
Dodatkowych gadżetów nie miałam okazji zobaczyć. Zależało mi tylko na idencie i informatorze, resztę niech mają uczestnicy.
4. Atrakcje ogólnie
Jakoś tak wyszło, że na tym konwencie pomimo mniejszej ilości pracy nie miałam okazji pojawić się prawie na żadnej prelekcji. Udało mi się tylko dotrzec na panel dotyczący tego jak przetrwać koniec świata (dziękuję BooM, że mnie wyciągnąłeś na to). Prelekcja szczerze powiedziawszy nie była do końca tym, czego się po niej spodziewałam. Zamiast jakiś śmieszkowych dyskusji, był to poważny i nudny panel nawiązujący do literatury i szpanowania swoim doświadczeniem militarnym. Może by się to jakoś bardziej rozkręciło, gdyby nie trwało jedynie godzinę.
Prócz tego patrząc w informator dopatrzyłam się 25. Powiem Wam, że to jest bardzo dużo jak na 3 dni konwentu. Świadczy to o rozmaitości tematyki, bo przecież program był duuuuużo szerszy. No i nawet taki pseudomanguś jak ja znalazł coś dla siebie poza blokiem mangi i anime, nie ma tragedii. Aż teraz żałuję, że jednak nie zdecydowałam się obadać tego programu wcześniej.
5. Atrakcje "moje"
Cóż. Na Falkonie jedyną rzecz jaką miałam do ogarnięcia to UltraStar, przygotowany wraz z ekipą UltraStar T.A. Planowo atrakcja miała działać całą dobę. Niestety plany nasze pokrzyżowała... umowa. Ewentualnie problemy natury logistycznej na konwencie. Niestety logistyka nie zawsze wychodzi perfekcyjnie na imprezach. Dlaczego tak bardzo się burzę? Z prostego powodu. Dowiedzieliśmy się dopiero na miejscu, w piątek o tym, że hala, na której rozstawiamy się z USem zamykana będzie o godzinie 20. Tak wcześnie kończyć atrakcję, która jednak przez większość nocy umila niejednej osobie czas? W koncu w nocy prelekcje męczą, a pobudza właśnie gra elektroniczna. No ok, okazało się, że wtedy przenosimy się do sali konferencyjnej, w której to musimy jakoś się podzielić na spółkę z ekipą od DDR (tu nie było się o co martwić, w końcu sami swoi). Niestety dużym rozczarowaniem dla nas była informacja, która przybyła o 1 w nocy. Niestety, ale sala konferencyjna również jest zamykana. Co to oznacza? Że o 1 w nocy do 9 rano nie działał ani US, ani DDR. Do tego trzeba było o tej porze przenosić sie na noclegową szkołę, bo oczywiście nikt wcześniej o tych planach nie poinformował. Mało przyjemne.
Mimo wszystko te problemy nie zniszczyły dobrego nastroju w obu stoiskach. Na UltraStarze o dziwo nie pojawiało się aż tak dużo tłumnych gromadek, aczkolwiek nie można też narzekać na pustki. Możliwe, że część osób po prostu nie potrafiła nas znaleźć. Mimo wszystko zabawa była udana, a integracja z ludźmi jak najbardziej wyszła dobrze... szczególnie pierwszej nocy kiedy puściliśmy ecchi w konferencyjnej. Nie spodziewałam się, że zbierze się na seansie jakieś 40 osób w sali i będzie chciało wraz z nami oglądać Keijo!!!!!
6. Helperzy
Tutaj o dziwo nie mam zbyt dużo do powiedzenia. Widziałam wolontariuszy w koszulkach, którzy faktycznie biegali po halach i ogarniali wszelakie sprawy związane z imprezą. Widziałam dyżurujących przy wejściu i pilnujących opasek. Widziałam tych wypraszających o 20 z hali targowej. Każdy coś robił i nie przechodził obojętnie. Do tego na Targach nie spotkałam się mimo tak ogromnej przestrzeni z bałaganem. Przy stoiskach wystawców nie było w zasadzie żadnych śmieci zostawionych na ziemi. W szkole noclegowej również widać było ingerencję kogoś w ład i porządek, gdyż jak wróciłam na noc do szkoły, to wszelakie moje rzeczy ułożone były w jednym rządku wraz z bagażami innych osób. Nie były wymieszane. Po prostu skompresowane wszystko przy jednej ścianie. No i pozamiatane. Do tego papier toaletowy i mydło zawsze dostępne. Cudownie. Aczkolwiek w przypadku Targów zapewne to była ingerencja pań sprzątających obiekt, niekoniecznie helperów.
7. Gastronomia
Jest coś, co dość mocno irytowało mnie, moje serduszko i mój żołądek. Problem z jedzeniem. No, może nie do końca problem, ale jednak.
Na terenie Targów działały dwa punkty gastronomiczne - restauracja Targowa oraz gastronomia konwentowa, w namiocie połączonym z halą wystawową. Menu dość obszerne, aczkolwiek ceny też zachwycały (3zł za bułkę słodką~!). Skoro tyle jedzenia, to zapewne zapytacie, dlaczego się czepiam? Z prostych względów. Po pierwsze, na teren konwentu był zakaz wchodzenia z ciepłymi posiłkami dostarczanymi z jakiś innych punktów gastonomicznych (patrz. pizza na targach odpada, bo konkurencja). Po drugie strasznie problematyczne było zorganizowanie wrzątku do zupki chińskiej. Po wielu próbach, podchodach i pytaniach okazało się, że w restauracji targowej otrzymam wrzątek jak będe mieć swój kubek, natomiast na terenie namiotów CIEPŁA WODA KOSZTUJE MNIE 2 ZŁOTE. Mój biedny portfel wiedział co wybrać - poszukiwanie kogoś, kto pożyczy kubek xD
Szkoła noclegowa na szczęście miała na tyle dobrze, że tuż obok budynku znajdowała się Biedronka. W zasadzie na trasie Targi - nocleg były dwie Biedronki. Dzięki czemu mądrzy i roztropni ludzie posiadający pieniądze mogli się na zapas w wyżywienie zaopatrzyć.
8. Logistyka
Wspominałam już o problemach logistycznych naszego sektoru i wyganianiu nas z punktu A do punktu B tylko po to, by dowiedzieć się, że w ostateczności i tak musimy zamykać. Był to dość duży minus i nie jesteśmy w stanie do dzisiejszego dnia rozsądnie odpowiedzieć sobie na pytanie, czym konkretnie było to spowodowane. Mimo wszystko nie był to jedyny problem tego konwentu. Okazało się w nocy, że konsolówka również kończy działanie. Zostają więc planszówki. A co sie stanie z osobą, która ma daleko na noclegową szkołę, a siedzi na planszówkach? SPAĆ NIE WOLNO! Musi walczyć ze snem, bo jakże inaczej. I w sumie tyle jej zostało. Do rana jakoś musi przetrwać. Albo przełamać sie i iśc na szkołę LARPową i brać udział w atrakcjach dla typowych fantastów.
W kwestii rozplanowania atrakcji mieliśmy zawziętą dyskusję na samym konwencie. Przecież szkoła sąsiadująca jest na tyle obszerna, że jednak można by tam gdzieś wcisnąć te atrakcje, które na większości imprez działają całą dobę. Pomogłoby to na pewno w dużym stopniu uczestnikom, którzy nie mieli już sił na spacer 20 minut po nocy. Może w przyszłym roku się to poprawi.
9. Social
Wiecie jak to mówią - jak konwent słaby to social ratuje sytuację. Zastanawiam się przy tym punkcie dość głęboko nad tym, czy jeśli nie pojawiliby się na konwencie moi znajomi z Lublina, to czy nie dostałabym szału. Ludzie dokoła zajęci swoimi sprawami, lataja wszędzie, mało kto integruje się z innymi. Może druga noc w konferencyjnej jakoś to przełamała wśród USo-DDRowiczów. Mimo wszystko nie odczuwałam na tej imprezie właśnie tego klimatu jednoczenia się ludzi ze sobą. Każdy patrzał na siebie. Jedynie jak masz własnych znajomych na evencie to masz szansę, by nie zwariować. Trochę to idzie w złym kierunku...
10. Podsumowanie
Była to moja druga wizyta w Lublinie w życiu. Był to mój pierwszy Falkon (bo poprzednia wizyta dotyczyła UMCS Tournament). Szczerze? Zawiodłam się na tej imprezie. Sądziłam, że da mi solidną dawkę Festiwalowej mocy. Może nie takiej jak Pyrkon, aczkolwiek jednak... dobrej mocy. Tutaj natomiast był niesmak, irytacja i brak czegoś konkretnego. Wiadomo, że jest to duża impreza, zbiera coraz więcej uczestników... ale jednak obecny stan nie prowadzi do tego, by zachęcać. Czy polecam więc Falkon? Mimo wszystko z pewnościa powiem coś w stylu: "Pojedź sam i przekonaj się na własnej skórze". Nie chcę wydawać w tym wypadku werdyktu za wszystkich...
Ocena jako uczestnik: 5/10
Ocena jako twórca atrakcji: 4,5/10
Ocena ogółem: 5/10
Komentarze
Prześlij komentarz