Recenzja imprezy - Liskon 2017

Tegoroczna, trzecia już edycja Liskonu odbywała się w dniach 25-26 lutego w Kędzierzynie-Koźlu. Organizatorami była grupa zwana jako "Łaciaty Lis". Impreza sama w sobie nie posiada konkretnej konwencji tematycznej i jest skierowana zarówno do fantastów, jak i fanów popkultury Azji. Tym razem wcieliłam się w postać helpera, więc moja ocena będzie bazować na pracy, ale postaram się równiez uwzględniać ewentualne aspekty zwykłego uczestnika.

1. CONPLACE
Zacznijmy od samego faktu, że Kędzierzyn-Koźle to jednak nie jest wielkie miasto, więc niektórzy mogli mieć pewne trudności z dojazdem. Mimo wszystko jak już dotarło się na dworzec i wsiadło w odpowiedni autobus (a aż 4 prowadziły pod konwent) i wysiedli tam gdzie trzeba, to nie było na co narzekać. Zespół Szkół Żeglugi Śródlądowej to budynek odpowiedni, a nawet i odrobinę za duży na taką imprezę. Mimo wszystko ustytuowany blisko różnorodnych sklepów, barów czy knajpek z ciepłym jedzeniem. Dodatkowo sama przestrzeń szkoły jest na duży plus. Nie da się tam zgubić, a budynek sam w sobie jest na tyle duży, że spokojnie można organizować w nim moim skromnym zdaniem imprezę na minimum tysiąc osób.

2. AKREDYTACJA
Jako osoba, która spędziła na akredytacji w sobotę 11 godzin mogę śmiało powiedzieć, że szła ona szybko i sprawnie. Niektórzy ludzie mieli pewien problem względem podawania do dokumentów numeru PESEL, ale poza tym mimo papierkowej formy (brak rezerwacji wejściówki wcześniej) wszystko szło w miarę sprawnie. Osobiście spodziewałam się większych problemów przy samym starcie akredytacji, ale o dziwo wszystko szło sprawnie.
Podejrzewam, że uczestnicy również nie mieli powodu, by się burzyć. Patrol wpuszczał odliczoną liczbę osób do każdego stanowiska, wszystko szło sprawnie, brak większych problemów z wydawaniem pieniędzy czy plakietek. Dodatkowo "kolejkon" zniknął już po pierwszych 20 minutach od ruszenia akredytacji. Aczkolwiek ciężko jest mówić o "kolejkonie" w momencie, kiedy przez oba dni konwentu uczestników było tylko 200.

3. IDENTYFIKATOR, INFORMATOR I INNE
Tutaj niestety organizacja nie za bardzo się postarała. Identyfikator to zwykły kawałek papieru schowany w plakietkę niczym szkolne identyfikatory. Brak smyczek, dodatkowych gadżetów, sam ident nie wiadomo jak i do czego rozsądnie przypiąć. Biednie, mało schludnie... Smutno.
Informator również niestety godny pożałowania, gdyż... NIE ISTNIAŁ. Tak moi drodzy, na Liskonie nie było podstawowego informatora, który miałby w sobie regulamin, plan atrakcji, mapkę konwentu czy chociażby opis atrakcji. Rozumiem, że doba internetu, ale jednak wydaje mi się, że ta książeczka jest podstawą konwentu. W zamian dostaliśmy przy wejściu jedną kartkę z godzinowym programem... nic więcej na niej nie było. Smutne, biedne, no... nie.
Nie można wspomnieć o "gadżetach" przy akredytacji, bo skoro nie otrzymaliśmy normalnych jakościowo podstaw akredytacyjnych, to o duperelkach można pomarzyć. Aczkolwiek od pewnej godziny w sobotę rozdawaliśmy ulotki reklamującę jakąś grupę z Kędzierzyna... zawsze coś, PR do przodu.

4. PLAN ATRAKCJI
Niestety ale w tym wypadku również moim zdaniem nie było czym się pochwalić. 6 sal z atrakcjami to w miarę dobra liczba, aczkolwiek nie wiem czy był sens tak to rozkładać patrząc na fakt, że część sal miala spore luki w programie. Od godziny 19 w sobotę część sal zaczeła być zamykana, bo nic w programie na dalszy czas konwentu nie było zaplanowane. Dodatkowe zrobienie OBOWIĄZKOWEJ godziny przerwy w każdych salach z powodu konkursu cosplay jest moim zdaniem idiotyzmem. Przecież nie każdy chce patrzeć na dziewczynki w dziwnych strojach, skoro w tym czasie można posiedzieć na interesujących atrakcjach. Aczkolwiek może przez małą liczbę uczestników organizacja chciało jakoś zebrać ich na "najważniejszej atrakcji konwentu" (jak to spora część osób uważa względem cosplayu). Ja osobiście nie znalazłam ŻADNEJ atrakcji, która faktycznie by mnie zainteresowała i chciałabym na nią pójść. Może to wina słabej znajomości niektórych chińskich bajek, albo "przejedzona" tematyka. Nie wiadomo.
Względem atrakcji mogę ocenić jedynie jedną, na która udało mi się pójść i przesiedzieć w całości. Chodzi o koncert zespołu CRONICA. Jak przed konwentem uznawałam to za spoko zespół, tam samo ich przybycie i zaakredytowanie triggerowało mnie niemiłosiernie (tak, zajmowałam się zdzieraniem z nich danych). Dodatkowo zespół miał półtorej godziny obsuwy przez próby i problemy techniczne. Kiedy już nadszedł czas na koncert okazało się, że czekaliśmy tyle czasu na posłuchanie... 5-6 utworów i... koniec. Już. Dziękujemy i dobranoc. ŻE CO?!

5. JEDZENIE
Część osób wie, że cenię sobie jedzenie. Zawsze. Wszędzie. W każdej postaci. Oczywiście jako helper doczekałam się swojej racji żywieniowej. Ba! Doczekałam się nawet normalnego MLEKA do picia. Szanuję, kocham, uwielbiam.
Mimo wszystko dla uczestników również było wsparcie. Pomijając już Żabkę, chiński bar, knajpkę śniadaniową czy inne okoliczne budki. Na samym konwencie była ekipa z Hidamari Sushi serwując pyszne sushi w przystępnych cenach (pod koniec konwentu nawet dodatkowe promocje), a prócz tego ekipa z Pandy serwowała niesamowicie dobre makarony i sajgonki. Dodatkowo płatność kartą stała sie zbawieniem dla leniuszków (w tym dla mnie), gdyż mogłam uszczuplić swój portfel i nie wychodzić z terenu imprezy.

6. OCHRONA
W zasadzie mało na którym konwencie podkreślam fakt działania ochrony czy tam patrolu. Związane jest to głównie z tym, że mam więcej rzeczy do opisywania i nie muszę się skupiać akurat na tej części. Tutaj patrol organizowany przez część ludzi z OKF Fenix w zasadzie... był. Tak jak lubie tę ekipę pod względem normalnych dyskusji czy socializowania się, tak jako patrol nie wykazali się za bardzo. Prócz sprawdzania identów na wejściu i wpuszczaniu konkretnej liczby osób do akredytacji nie popisali się jakimkolwiek zainteresowaniem względem wnoszonych przez uczestników towarów. A wiadomo, że jak się na konwencie nic nie dzieje, to ktoś będzie chciał nudę zapić alkoholem. Na szczęście nieliczna część patrolowców szybko wyniuchała problem, likwidując możliwości powstawania jakiś problematycznych sytuacji.

7. HELPERZY
Tutaj wydaje mi się, że mogłabym na temat pracy helperów na Liskonie napisać felieton. Takiej dezorganizacji nie widziałam od dawna. W piątek widziałam sporo osób, jedni pracujący, inni czekający na zadania. Grafik dyżurów ma się uzupełnić sam, według naszych chęci (a wiadomo, że jak ktoś ma sam coś zrobić bez opieki koorda, to zrobi to tak, by narobić się jak najmniej, albo i wcale). Przy ogarnianiu sal pod konwent pomagało mi raptem 5 osób, które szybko i sprawnie poradziły sobie z układaniem wszystkiego tak, jak mniej więcej być należało. Cieszy mnie to, że pomimo byciu zwykłym szarym helperem, część osób doceniła moje doświadczenie i zgodziła się na pewne propozycje w ustawianiu sal. Skoro nikt układu nie zmieniał, to znaczy, że pasowało.
Największy problem z helperami zaczął się w sobotę. W momencie, kiedy powinna nastąpić zmiana ludzi na akredytacji okazało się, że NIKOGO NIE MA. Helperzy ninja zniknęli. Problemem było to, żę część z nas nawet nie wiedziała, kto oficjalnie w ogóle helperem jest, a kto wszedł jako odpowiedzialny za coś zupełnie innego człowieczek. Takim oto sposobem posiedziałam (jak wcześniej wspominałam) 11 godzin na akredytacji, a jedną dodatkową godzinę poświęciłam na oględziny całej szkoły, bo przecież nikt się tym nie zainteresował. Dodatkowo część helperów chyba musiała odreagować jakże "ciężką pracę" (taaa) wnosząc alkohol do help roomu i tam go spożywać. Nie polecam debilizmu. Pić na konwencie trzeba umieć! No cóż, mam nadzieję, że nigdy więcej nikt ich na żaden konwent nie przyjmie.
W niedzielę na szczęście przy sprzątaniu szkoły część osób zaczeła faktycznie pracować. Może to było spowodowane własnie sytuacją alkoholową z nocy. Ja tam dokładnie nie wiem, ale miło, że jednak się wzięli do roboty.

8. ORGANIZACJA
Pierwszy raz miałam okazję pracować z ekipą Łaciatego Liska i szczerze nie wiem czy cokolwiek jest w stanie przyciągnąć mnie do nich ponownie. Ekipa nie do końca zorganizowana, osoby pomagające nawet nie wiedza kto za co dokładnie jest odpowiedzialny na imprezie. Jeśli pojawia się problem, to ciężko jest cokolwiek załatwić, bo numery do orgów pojawiły się w help roomie jakoś w trakcie konwentu (nie każdy miał czas się tam nawet ruszyć). Koordynator helperów nie wiedział jak ogarnąć ludzi i ciągle do pracy nasyłał tych samych PRACUJĄCYCH CAŁY CZAS murzynków, bez wyciągnięcia konsekwencji z nierobów. Moim zdaniem na największą pochwałę zasługuje Jacek, osoba, która wspierała pracujących i szukała szybko rozwiązań niektórych spraw. Reszta pewnie coś robiła, ale nie wyglądało to jak dobrze rozplanowana w działaniach organizacja.

9. SOCIAL
Na konwencie łącznie było około 350 osób. 200 uczestników plus ekipa organizacyjno-gościnna. W zwiążku w tym do przewidzenia było, że mała impreza zachowa pewien klimat. I tak właśnie było. Na social nie można było narzekać, ciężko było znaleźć osobę chodzącą w pojedynkę, która nie chce integrować się z ludźmi. Osobiście po tym konwencie chyba nawet zebrałam więcej zaproszeń do znajomków niż po imprezach na kilka tysięcy osób. Dodatkowo zostałam nazwana "Najmilszym helperem na akredytacji", ludzie podrzucali mi małych chłopców (nie pytajcie) i mam już zaklepane ciasto na Pyrkon. Jak tu można narzekać?

10. PODSUMOWANIE
Jak widać konwent można uznać za... nijaki. Jako uczestnik na pewno dobrze by się człowiek bawił, pomimo biedy programowej. Z każdym można pogadać, nikt nie gryzie i większych dram widocznych dla szaraczków nie było. Mimo wszystko jako osoba odpowiedzialna za funkcjonowanie konwentu uznaję, że wyszło słabo. Nie wiem jak było na poprzednich edycjach, ale jednak patrząc na fakt, że to TRZECIA EDYCJA, to trochę wstyd.

Ocena konwentu okiem helpera: 5/10
Ocena konwentu okiem uczestnika: 6/10
Ocena ogółem: 5,5/10

Komentarze

Popularne posty