Recenzja filmu - Billy Elliot
Billy Elliot to muzyczny komedio-dramat wydany w 2000 roku (w Polsce premierę miał w 2001). Reżyserem był Steohen Daldry, a na produkcję filmu przeznaczono prawie 110 milionów dolarów. Produkcja ta otrzymała 6 nagród oraz 21 nominacji (w tym do Złotych Globów i Oscara).
Historia w filmie opowiada o losach jedenastoletniego chłopca - Billego Elliota, który pochodzi
z górniczej rodziny, mającej w tamtych czasach problemy finansowe. Młody Billy pomimo nakłaniania przez ojca do zostania bokserem staje się... tancerzem. Próbuje spełnić swoje rozwijające się w trakcie filmu marzenie - stać się tancerzem Królewskiej Akademii Tańca. Jak zareaguje jego rodzina, kiedy dowie się, że młody Billy zamiast z rękawicami na dłoniach obijać kolegów, woli
w atłasowych baletkach tańczyć Jezioro Łabędzie?
Jeżeli chodzi o ocenę fabiły,to jest ona dość interesująca. Widzimy na ekranie z jednej strony typowe spełnianie marzeń małego chłopca, z drugiej tragedię rodziny, która przez problemy gospodarcze zmuszona jest do życia w ciężkich warunkach. Przedstawione są szczęśliwe chwile chłopca żyjącego w nieszczęściu. Widzimy jak dojrzewa, jak w końcu stawia się ojcu i dąży do spełniania swoich marzeń oraz widzimy zmianę nastawienia ojca oraz brata Billego. Osoby, które większość swojego życia poświęcały pracy, nagle dostrzegają, że nie mogą się poświęcać marnując szansę innych
z rodziny. W końcu małe dziecko ma wielkie szanse na stworzenia sobie przyszłości, ale nie da rady tego osiągnąć bez wsparcia. Ciekawe jest również przedstawienie ogólnej psychiki dzieci, które niedługo będą dążyć w dorosłość - ich tok rozumowania problemów, jakie mają dorośli. Pokazanie tego, że jednak nie wszystko są w stanie rozumieć, ale potrafią określić co jest dobre, co złe, a co nie zmienia za dużo w ich życiu.
Jamie Bell doskonale spisał się w roli Billego. Młody talent aktorski pokazał się na ekranie w bardzo pozytywny sposób. Jego energia oraz postawa w najgorszych sytuacjach wpływa na odbiór. Widzi się szczęśliwe dziecko, którym raczej ta postać właśnie być powinna. Mamy również Panią Wilkinson,
w rolę której wcieliła się Julie Walters (znana niektórym chociażby jako matka Rona w Harrym Potterze). Kobieta, która mimo swojego surowego podejścia i problemów z mężem jest w stanie poświęcać siebie oraz pomóc młodemu w spełnieniu jego (i przy okazji swoich) marzeń
o Królewskiej Szkole Tańca. Wspomnieć również trzeba o ojcu - Jackie Eliocie (Gary Lewis) oraz bracie - Tony Elliocie (Jamie Draven), którzy, uważam, że odpowiednio nadawali się do roli surowych i stanowczych członków rodziny. Oczywiście były jeszcze inne postaci, które jednak tylko szczątkowo miały wpływ na naszego młodego bohatera jak np. Córka Pani Wilkinson, jego babcia oraz jego najlepszy przyjaciel - Michael. Uważam, że przy takiej mieszance osobowości bohaterów oraz przy zrozumieniu ich tragedii większych bądź mniejszych (zamknięcie kopalni, zdrada przez męża) jesteśmy w stanie zbliżyć się w pewien sposób do bohaterów.
Dużym plusem już od pierwszych minut filmu jest jak dla mnie ścieżka dźwiękowa. T.Rex i utwór Cosmic danger to coś, to bardzo szybko wpada w ucha i w przypadku moich gustów muzycznych od razu prosi się o zapamiętanie. Delikatne brzmienie wokalu, klimaty starych przebojów oraz interesujący tekst pasujący do ogółu filmu. Naprawdę, umila to rozpoczęcie filmu, które jednak
w przypadku niektórych produkcji po prostu chce się “przerobić”. Miło zaskoczyłam się również tym, że w takim filmie pojawiły się klasyki pokroju London Calling, które jednak dla fanów rockowych zespołów jest czymś popularnym. Uważam, że nawet osoby nie siedzące w danych klimatach muzycznych wczują się i spodoba im się przynajmniej jeden utwór ze ścieżki (w razie czego zawsze zostaje klasyczne Jezioro Łabędzie Tschaikovskiego).
Podsumowując Billy Elliot to film, który powinno się obejrzeć. Produkcja mająca już 17 lat na karku najwidoczniej się nie starzeje. Wciąż można spokojnie puścić ją w niedzielne popołudnie, by obejrzeć wraz z rodziną. Tak, również polecam film starszym oraz młodszym. W końcu to są losy małego chłopca, który spełnia swoje marzenia. Dzieciaki z pewnością znajdą motywację do szukania swoich małych marzeń w życiu. A dorosły będzie z uśmiechem podziwiać i oceniać zmiany jakie zachodzą w całej rodzinie Elliotów. Ja zostawiam tej brytyjskiej kinomatografii ocenę 8/10 i mam nadzieję, że Wam spodoba się tak samo jak mnie.
Historia w filmie opowiada o losach jedenastoletniego chłopca - Billego Elliota, który pochodzi
z górniczej rodziny, mającej w tamtych czasach problemy finansowe. Młody Billy pomimo nakłaniania przez ojca do zostania bokserem staje się... tancerzem. Próbuje spełnić swoje rozwijające się w trakcie filmu marzenie - stać się tancerzem Królewskiej Akademii Tańca. Jak zareaguje jego rodzina, kiedy dowie się, że młody Billy zamiast z rękawicami na dłoniach obijać kolegów, woli
w atłasowych baletkach tańczyć Jezioro Łabędzie?
Jeżeli chodzi o ocenę fabiły,to jest ona dość interesująca. Widzimy na ekranie z jednej strony typowe spełnianie marzeń małego chłopca, z drugiej tragedię rodziny, która przez problemy gospodarcze zmuszona jest do życia w ciężkich warunkach. Przedstawione są szczęśliwe chwile chłopca żyjącego w nieszczęściu. Widzimy jak dojrzewa, jak w końcu stawia się ojcu i dąży do spełniania swoich marzeń oraz widzimy zmianę nastawienia ojca oraz brata Billego. Osoby, które większość swojego życia poświęcały pracy, nagle dostrzegają, że nie mogą się poświęcać marnując szansę innych
z rodziny. W końcu małe dziecko ma wielkie szanse na stworzenia sobie przyszłości, ale nie da rady tego osiągnąć bez wsparcia. Ciekawe jest również przedstawienie ogólnej psychiki dzieci, które niedługo będą dążyć w dorosłość - ich tok rozumowania problemów, jakie mają dorośli. Pokazanie tego, że jednak nie wszystko są w stanie rozumieć, ale potrafią określić co jest dobre, co złe, a co nie zmienia za dużo w ich życiu.
Jamie Bell doskonale spisał się w roli Billego. Młody talent aktorski pokazał się na ekranie w bardzo pozytywny sposób. Jego energia oraz postawa w najgorszych sytuacjach wpływa na odbiór. Widzi się szczęśliwe dziecko, którym raczej ta postać właśnie być powinna. Mamy również Panią Wilkinson,
w rolę której wcieliła się Julie Walters (znana niektórym chociażby jako matka Rona w Harrym Potterze). Kobieta, która mimo swojego surowego podejścia i problemów z mężem jest w stanie poświęcać siebie oraz pomóc młodemu w spełnieniu jego (i przy okazji swoich) marzeń
o Królewskiej Szkole Tańca. Wspomnieć również trzeba o ojcu - Jackie Eliocie (Gary Lewis) oraz bracie - Tony Elliocie (Jamie Draven), którzy, uważam, że odpowiednio nadawali się do roli surowych i stanowczych członków rodziny. Oczywiście były jeszcze inne postaci, które jednak tylko szczątkowo miały wpływ na naszego młodego bohatera jak np. Córka Pani Wilkinson, jego babcia oraz jego najlepszy przyjaciel - Michael. Uważam, że przy takiej mieszance osobowości bohaterów oraz przy zrozumieniu ich tragedii większych bądź mniejszych (zamknięcie kopalni, zdrada przez męża) jesteśmy w stanie zbliżyć się w pewien sposób do bohaterów.
Dużym plusem już od pierwszych minut filmu jest jak dla mnie ścieżka dźwiękowa. T.Rex i utwór Cosmic danger to coś, to bardzo szybko wpada w ucha i w przypadku moich gustów muzycznych od razu prosi się o zapamiętanie. Delikatne brzmienie wokalu, klimaty starych przebojów oraz interesujący tekst pasujący do ogółu filmu. Naprawdę, umila to rozpoczęcie filmu, które jednak
w przypadku niektórych produkcji po prostu chce się “przerobić”. Miło zaskoczyłam się również tym, że w takim filmie pojawiły się klasyki pokroju London Calling, które jednak dla fanów rockowych zespołów jest czymś popularnym. Uważam, że nawet osoby nie siedzące w danych klimatach muzycznych wczują się i spodoba im się przynajmniej jeden utwór ze ścieżki (w razie czego zawsze zostaje klasyczne Jezioro Łabędzie Tschaikovskiego).
Podsumowując Billy Elliot to film, który powinno się obejrzeć. Produkcja mająca już 17 lat na karku najwidoczniej się nie starzeje. Wciąż można spokojnie puścić ją w niedzielne popołudnie, by obejrzeć wraz z rodziną. Tak, również polecam film starszym oraz młodszym. W końcu to są losy małego chłopca, który spełnia swoje marzenia. Dzieciaki z pewnością znajdą motywację do szukania swoich małych marzeń w życiu. A dorosły będzie z uśmiechem podziwiać i oceniać zmiany jakie zachodzą w całej rodzinie Elliotów. Ja zostawiam tej brytyjskiej kinomatografii ocenę 8/10 i mam nadzieję, że Wam spodoba się tak samo jak mnie.
Komentarze
Prześlij komentarz