Recenzja komiksu: Atomowa Ewa

Od czasu do czasu zdarza mi się pobierać na komputer pliki, które są mi nie do końca znane i przeglądam je po fakcie. Tak też natrafiłam na Atomową Ewę - polskie tłumaczenie komiksu o superbohaterce. No to lecimy.

Atomowa Ewa (Atom Eve) to komiks autorstwa Roberta Kirkmana i Cory Walkera, wydany przez Image Comics. Pierwszy raz pojawiła się w pierwszej części Invincible, gdzieś tam w tle jednego z kadrów. Polskie tłumaczenie dorwałam od grupy Comics Flying Circus, którzy to publikują komiksy, które mają małe szanse na wydanie w Polsce (polecam zajrzeć na ich stronę!).


Historia opowiada nam o losach Samanthy Eve Wilkins, dziecku stworzonym z eksperymentu szalonego naukowca na rzecz działań rządowych. Uznana za zmarłą przy porodzie, dorastała nie do końca wiedząc kim jest, w nie do końca swojej prawdziwej rodzinie. Kiedy dowiaduje się o swoich mocach, nie boi się pokazywać jako superbohaterka zwana Atomową Ewą. Mimo wszystko takie rzucanie się w oczy powoduje zainteresowanie osób, którzy chcieli ją mieć dla siebie...


Pod względem fabularnym jak na dwie części fabuła jest... znośna. Nie oczekujmy tutaj kosmicznych zwrotów akcji jak w większości komiksów o superbohaterach, nie mamy tutaj miliona ofiar, które nasza bohaterka ma do ocalenia. Tu w zasadzie nawet fabuła nie do końca skoncentrowana jest na samych jej umiejętnościach jak po prostu na tym, co takie "wychylanie się przed szereg" może spowodować. Nie do końca bycie superbohaterem może doprowadzić do wiecznej chwały i sławy.


Kreska w Atomowej Ewie również jest specyficzna. Nie wiem czemu, ale w niektórych kadrach jej wygląd kojarzy mi się z postaciami zespołu Gorillaz... ale może to jedynie wina specyficznego uzębienia naszej bohaterki. Kolory są intensywne, tło wokół bohaterów również nie jest jakieś super dokładne, ale również nie jest najniższych lotów. Jest estetycznie, mimo iż kreska nie jest tak standardowa, jaką otrzymujemy w popularnych komiksach.


Jeśli chodzi o bohaterów to można powiedzieć, że jak na dwie części to jesteśmy poznać ich bardzo dokładnie. Oczywiście nie dowiemy się o wszystkich, gdyż główna oś skupia się wokół Samanthy, aczkolwiek jesteśmy w stanie dodatkowo poznać podejście doktorka rządowego oraz charakter ministra. Niestety sam projekt psychologiczny głównej bohaterki jest tak mierny i oklepany, że aż ręce przy niej opadają. Ale patrząc na jej młody wiek, to może nawet to był zamysł celowy.


Podsumowując Atomowa Ewa to komiks na szybkie przeczytanie, ale jakoś nie jestem w stanie określić, czy jest wart poświęcenia swojego czasu. Jest to coś innego, ale nie wnosi nic nadzwyczajnego w standardy komiksów o bohaterach. Krótka seria, która nie będzie dotyczyła oklepanych bohaterów z Marvela czy DC. Dobra seria dla osób, które mało siedzą w komiksach, powód do marudzenia dla wyjadaczy.

Ocena ogólna: 4/10


Komentarze

Popularne posty