Recenzja anime: Alice to Zouroku

Alice to Zouroku to seria z sezonu wiosennego obecnego roku. Premierę miała 2 kwietnia i jej 12 odcinków dawało nam dużą dawkę tajemniczości, przygody, a co najważniejsze, lekkiej tematyki. Historia o małych dziewczynkach wyszła z "rąk" studia J.C. Staff znanego z takich serii jak Toradora, Shokugeki no Soma, Kaichou wa Maid-sama, Zero no Tsukaima czy To Aru Majutsu no Index. Anime powstało na bazie mangi o tym samym tytule.


Historia skupia się na małej dziewczynce o imieniu Sana, która jest jednym z dzieci obdarzonym "Marzeniem o Alicji". Jest to moc, dzięki której może materializować wszystko co sobie tylko wymarzy. Po ucieczce z laboratorium, w którym była obiektem badawczym, Sana decyduje się zacząć normalne życie wśród "śmiertelników". Poznaje wtedy pewnego starego mężczyznę zwanego Zouroku. Czy on pomoże jej poznać normalny świat, bez magii?


Fabularnie mogę powiedzieć, że jest to dość... lekka i przyjemna seria. Pierwsze kilka odcinków wprowadza to zaciekawienie, stereotypowy pościg za uciekinierem z laboratorium, walka o zachowanie tajemnicy etc. Szkoda, że to tylko przez pierwsze kilka odcinków. Potem już dostajemy całą pulę odcinków mówiących o tym jak Sana stara się... żyć. Oczywiście są to urocze momenty, ale już nie z takim klimatem jak sam początek serii. Największa tajemniczość jaka się trzyma do końca serii to to, skąd pochodzi Sana i jak dużo o sobie wie.


Pod względem grafiki już od samego openingu pierwszego odcinka widać, że kreska jest dość... specyficzna. Projekt bohaterów wyróżnia się na tle większości serii z Kraju Kwitnącej Wiśni. Tła w zasadzie są dość delikatne, nie muszą zawierać tysiąca szczegółów,  w zamian za to dostajemy porcję scen, w których widać tylko okolicę, w której rozgrywać się będzie akcja. W tym wypadku otrzymujemy już szczegółowe przedstawienie miasta oraz Wonderlandu. Odpowiednio dobrane kolory do otoczenia.


Muzycznie zostałam pozytywnie zaskoczona. W momencie kiedy po seansie jedyne co pamiętałam to chwytliwy opening Wonder Drive, tak po odsłuchaniu całego OSTa uznaję z ręką na sercu, że ścieżka dźwiękowa jest idealna. Część utworów poważna, smutna, a w części wyczuwa się na kilometr klimat dziecięcej fantazji. Chwytliwe utwory, ciepłe brzmienia i sam fakt, że słuchając tych dźwięków od razu jesteśmy w stanie przypisać je do konkretnej sytuacji z serii. Część zapamiętana poprawnie, część dopisana.


Bohaterowie są odpowiedni. Dostajemy tu kilka dziewczynek w wieku 10-12 lat, które otrzymują magiczne moce bądź jakkolwiek są związane z "magicznymi osobami". Jak to dzieci nie będą myśleć racjonalnie, nie będą zastanawiać się nad sensem istnienia. Po prostu są, próbują żyć w świecie bez magii mimo posiadania mocy i szukają sposobów na to, jak radzić sobie z problemami. No i oczywiście Zouroku jako idealny przykład człowieka, który w życiu już swoje przeżył i może z ręką na sercu (albo w locie by kogoś pacnąć w głowę) radzić dzieciom co robić i co jest w życiu ważne.


Podsumowując seria jest lekka i przyjemna. Z pewnością spodoba się ludziom, poszukującym serii, przy której po prostu będą mogli miło spędzić wieczór, a nie zastanawiać się nad milionem teorii spiskowych. Nie porusza za serce, nie jest wyciskaczem łez, ale możemy się dość często uśmiechnąć patrząc na nieporadność Sany, na jej dylematy życiowe. Przy tej bohaterce po prostu jesteśmy w stanie przypomnieć sobie swoje lata dzieciństwa. A przecież każdy z nas zachował w sobie coś z dziecka.

Ocena ogólna: 7/10


Komentarze

Popularne posty