Recenzja bajki: Alladyn i król złodziei

Czasami nadejdzie taki czas, kiedy obejrzy się coś z lat dzieciństwa. Odkopie się wspominki, odkurzy płyty z hitami Disneya. Tak też było i tym razem... czas na recenzję bajki Aladyn i król złodziei.

Aladyn i król złodziei to bajka ze studia Disney, która swoją premierę miała w sierpniu 1996 roku. Otrzymała nagrodę Annie w 1997 roku z tytułu "najlepszej animowanej produkcji wideo". Dodatkowo w tym samym roku była nominowana do Annie w dziedzinie "najlepsze indywidualne osiągnięcie: muzyka w animowanej produkcji filmowej lub wideo". Reżyserem przygód Aladyna jest Tad Stones, który znany jest również z innych produkcji takich jak np. Atlantyda lub Herkules.


Historia tej części opowiada o przygotowaniach do wesela Aladyna i Dżasminy. Niestety nie może iść wszystko zgodnie z planem i wszystko krzyżuje im banda rozbójników z niejakim Kasimem na czele. Okazuje się, że poszukiwali oni wśród wszystkich darów dla nowożeńców przepowiedni, która wskaże im Rękę Midasa - narzędzie, które zamienia wszystko w złoto. Wszystko przeszłoby płynnie, zwinnie i sprawnie, gdyby nie fakt, że za Kasimem kryje się pewna tajemnica.


Fabularnie historia może nie jest jakoś specjalnie rozbudowana, aczkolwiek, jak na większość bajek Disneya, ma przekazywać pewne wartości odbiorcom. Widzimy tutaj w końcu rozłam Aladyna między swoją odnalezioną rodziną, a swoją najukochańszą. Dziwi mnie, że ta część historii nie jest aż tak popularna. Dodatkowo mamy tutaj dobrze przeplecioną historię - dostajemy dobrze dobraną ilość powagi, muzyki oraz komediowych scenek, które oczywiście wychodzą najlepiej Dżinowi.


Graficznie nie wiem czy jest sens się czegokolwiek doczepiać. Halo! W końcu to Disney. Oczywiście, możemy zarzucać brak dokładności względem niektórych urywków, ale całość jest dobra. Mamy tutaj kolorystykę przypisaną konkretnie do sytuacji - przy weselu jasne barwy, pozytywne odcienie, a w grocie rozbójników panuje ponury klimat ciemnych barw. Dodatkowo nie muszę raczej wspominać o dokładności otoczenia i samej poprawnej płynności bohaterów na ekranie.


Pojawia się wreszcie punkt, którego nie byłam w stanie znieść przez całą bajkę - muzyka. Nie wiem, czy to jakaś starość mnie dopada, czy po prostu nadmiar różnych przeciętnych utworów wplecionych w fabułę działa mi na nerwy. Nie byłam w stanie wytrzymać ani jednej piosenki prócz początkowej o weselu (która z czasem również już irytowała... ile to może trwać?). Wiem, że Disney ma taki specyficzny klimat, ale jednak to chyba już nie jest dla mnie. Ale jak się wytnie muzykę, to seria jest ok.


Na koniec wypadałoby skupić się na postaciach, gdyż kilka z nich jest mniej lub bardziej godnych zainteresowania. Zacznijmy od najlepszej postaci, dzięki której wątki komediowe utrzymały jakże wysoki poziom i każdą drętwą chwilę potrafiła zmienić w coś super - Dżin. To wplatanie innych znanych bajek, jego teksty i podejście sprawiło, że jakoś się przeżyło. Cała reszta? Wydaje się bardzo stereotypowa. Aladyn, który nie do końca wie czego chce jak pozna swego ojca; ojciec, który nie do końca wie, czy chce dalej być bandziorem i Dżasmina, która w sumie w tej części jest tylko dodatkiem.


Podsumowując mimo kilku wątków godnych krytyki, to bajka jest jak najbardziej godna polecenia. W końcu to historia z dzieciństwa, a niektórym może włączyć ponownie przemyślenia dotyczące niektórych wartości takich jak np. rodzina. Najlepiej chyba obejrzeć to całą rodzinką, albo jak się po prostu ma młodsze rodzeństwo to wraz z nim zrobić sobie wspólny seans i podsumować, co kto wyciągnął z tej ponad godziny seansu. Z pewnością nikt nie wyjdzie "z pustymi rękoma".

Ocena ogólna: 7/10

Komentarze

Popularne posty