Recenzja serialu: Van Helsing
Van Helsing to serial powstały w 2016 roku, obecnie dostępny dla każdego na platformie Netflix. Seria posiada dwa sezony, z czego ostatni odcinek został wydany na początku stycznia 2018 roku. Sama nazwa serialu może nam się kojarzyć z legendarnymi historiami o pogromcy wampirów i w zasadzie o to w tej historii chodzi. Mimo wszystko czy warto poświęcić swój cenny czas na obejrzenie kolejnej próby zrobienia czegoś niezwykłego w temacie bardzo popularnym - wampiryzmie?
Historia opowiada nam o losach głównej bohaterki - Vanessy, która po kilkuletniej śpiączce budzi się w świecie zdominowanym przez wampiry. Okazuje się, że jest ona jedynym zbawieniem dla ludzkości na wytępienie paskudnej rasy, dlatego też staje się celem polowań wampirów... jak i ocalałych ludzi. Ona natomiast ma swój własny cel - odnaleźć córkę i spokojnie z nią przetrwać. Niestety po drodze spotyka ją wiele niespodzianek, z którymi będzie musiała się zmierzyć.
Fabularnie seria pokazała się z bardzo słabej strony. Od pierwszego odcinka człowiek oczekiwał jakiegokolwiek nawiązania tytułu do faktycznych, legendarnych opowieści o Van Helsingu. Niestety dopiero pod koniec pierwszego sezonu jesteśmy w stanie dowiedzieć się o sensie wybrania akurat takiego tytułu. Większość odcinków w bardzo nudny i oklepany sposób pokazują nam losy bohaterów. Dodatkowo wizja wampirów w tym serialu pokazana jest bardzo słabo - bardziej przypominają one ghoule niż faktycznych nocnych krwiopijców.
Niestety obsada również za bardzo nie miała czym zaskoczyć. Gra aktorów była średnia, ale mogła to być po prostu wina słabo zaplanowanych scen. Mimo wszystko jeśli mam zamiast na samej grze aktorów skupić się na postaciach to... w sumie tak samo za dużo nie mam do powiedzenia. Żadna z postaci nie jest w stanie zaskoczyć swoim zachowaniem. No dobrze, za wyjątkiem Juliusa, granego przez Aleksa Paunovica. Jak dla mnie jego bohater był ciekawy, a aktor potrafił pokazać się jako dowodzący sztabem wampirów "król" oraz jako słaby, ale walczący o swoje śmiertelnik.
Względem muzyki mało utworów zostało w pamięci, ale jednak - You Are My Sunshine od Jimmie Davisa, Twinkle Twinkle Little Star oraz legendarny utwór jak dla mnie czyli In The Year 2525 od Zager & Evans. Ogólnie zaskoczyła mnie kwestia wykorzystania w Soundtracku głównie przebojów lat '50 i '60, które nie do końca komponują się z całym klimatem serialu, ale jednak wprowadzają coś nowego. Może to być wina również moich skojarzeń z klimatem i muzyką z Fallout 4, ale mogę się mylić.
Martwię się najbardziej tym, że w grudniu 2017 roku ogłoszono, że zostanie wydany trzeci sezon. Pierwszy sezon ciągnął się bardzoooo ciężko, drugi miał pozytywny przeskok akcji i zachowań bohaterów, ale wydaje mi się, że trzeci sezon ponownie będzie mieć wielki upadek swojej jakże słabej jakości. Nie wróży to dobrze, ale warto będzie sprawdzić co ciekawego na kolejny sezon przygotują nam twórcy. Może jednak coś nas znów pozytywnie zaskoczy.
Po moich obawach powyżej zakładam, że już jesteście w stanie ocenić czy jest to serial godny polecenia. Van Helsing serialowy w żadnym stopniu nie daje nam tego, czego możemy oczekiwać po nawiązaniach tytułu. Fani wampirów będą bardzo zasmuceni stworzeniem nijakich potworów, z których na całą armię, tylko dwoje ma klasyczne wampiryczne zachowania i wygląd. Dlatego też nie polecam w zasadzie nikomu tej serii - jest to wyłącznie marnowanie czasu... za wyjątkiem muzyki.
Ocena ogólna: 3/10
Komentarze
Prześlij komentarz