Dean Koontz - Dobry Zabójca
Timothy Carrier to zwykły murarz, który przez czysty przypadek zostaje uznany za płatnego mordercę. W momencie relaksacji po pracy, w barze nad kuflem piwa, zaczepił go pewien tajemniczy człowiek, proponując zlecenie — zabić kobietę z danego zdjęcia — Lindę Parquett. Carrier planował u prawdziwego zabójcy wycofać zlecenie, podszywając się pod zgłaszającego, aczkolwiek wszystko potoczyło się zupełnie inaczej. Tak więc nasz bohater, wraz z tajemniczą kobietą zmuszeni są uciekać przed mordercą, który ma ich schwytać jako swoje trofeum.
I nagle zdałam sobie sprawę, że chroniczny gniew skrywa użalanie się nad sobą.
Wielkim plusem w tej książce jest portret psychologiczny naszych bohaterów. O dziwo najwięcej dowiadujemy się o naszej dwójce bohaterów, a właśnie o seryjnym mordercy. Tim i Linda odkrywają się nam stopniowo, z każdą kolejną sekundą spokoju od pościgu, kiedy mogą poznać siebie nawzajem. Nie dowiadujemy się o nich wszystkiego, ale z pewnością rozwijamy akurat te aspekty wiedzy o postaciach, które będą nam potrzebne przy najbliższej lekturze.
W naszych czasach większość ludzi unika myślenia, zwłaszcza o przyszłości. Zamiast trzeźwej myśli wolą komfort ślepych przekonań.
Są mocno podzielone zdania dotyczące zakończenia książki w proporcji do całości historii. W końcu poznajemy sytuacje i możliwości, o których w sumie moglibyśmy w ogóle nie pomyśleć, będąc na miejscu naszych bohaterów (specyficzne wyciągnięcie drzwi balkonowych z zawiasów etc.). Moim zdaniem zakończenie owszem, nie było wielkim zaskoczeniem dla czytelnika, ale wprowadzało kilka ciekawych informacji, przy których człowiek był w stanie zrozumieć wieczny spokój Timothy'ego w trakcie pościgów.
Nikt nie zna sekretów serca drugiej osoby. Nawet matka nie wie, co kryje się w sercu syna.
Nie możemy oczekiwać, że książka ta będzie łamała schematy kryminałów, stając się bestsellerem ostatniej dekady. Nie możemy mówić, że mamy tutaj nowe triki literackie. Nie. Mamy tutaj dokładnie to, co kryminał i thriller powinny nam przedstawić. Z pewnością osoby, które miały okazję czytać więcej książek tego autora z danego gatunku wyczują schematyczność układu, aczkolwiek moim zdaniem liczę, że zaczynając od tej lektury, nie zawiodę się później na innych.
Życie człowieka może obrócić się na najmniejszym zawiasie czasu. Każda minuta może przynieść doniosłą zmianę. Każde tyknięcie zegara może być głosem przeznaczenia, szepczącym słowa obietnicy bądź przestrogi.
Podsumowując już mój niepoukładany potok akapitów mówiących dość ogólnie o książce, informuję, że polecam każdemu zapoznać się z tą książką. Opisy ucieczki są na tyle logiczne i specyficzne, że nawet jeśli nie mają popularnych „pościgów i wybuchów” rodem z amerykańskich filmów akcji, to jednak potrafią zatrzymać dech i powodować, że chcemy już dowiedzieć się, jak udało się Lindzie i Timowi uciec... kolejny raz. Końcówka może zniesmaczyć, ale patrząc na ogół tych ~400 stron, wydaje mi się, że nie jest aż tak tragiczna.
Ocena ogólna: 6/10
Komentarze
Prześlij komentarz