Recenzja gry: Tekken 7
Podejrzewam, że serii Tekken zbyt wielu osobom nie trzeba przedstawiać. Podejrzewam również, że spora część graczy miała okazję grać w Tekken 3 na PSOne, Tekken 4 i Tekken 5 na PS2 itd. itd. Dlatego też wydaje mi się, że nie będzie tutaj wielu niespodzianek, jeśli chodzi o najnowszą wersję, czyli Tekken 7, w którą osobiście miałam okazję grać na PlayStation 4.
Z góry może rzucę tutaj pewną informacją, że od dzieciaka byłam zwolennikiem Tekkena i Soul Calibur niż innych bijatyk. Street Fighter irytował mnie specyficznym stylem walki, Mortal Kombat nie podobał mi się pod kątem sterowania, a BlazBlue albo było dla mnie zbyt łatwe, albo zbyt skomplikowane w zależności od trybu walki, jaki ustawiałam. Dlatego też proszę się nie zdziwić, jeśli rzucę tutaj co jakiś czas jakimiś superlatywami. Pamiętajmy, że są gusta i guściki.
Moim zdaniem sporo rzeczy w tej serii jest niezmienne, co jest ogromnym plusem. Osoby posiadające jakąś wiedzę o rodzie Mishima oraz o historiach innych bohaterów nie otrzymają tutaj żadnych niespodzianek, a tylko ciekawie połączone historie. Jeśli wprowadzona jest jakaś nowa postać, to ona również daje swoje smaczki, jak to było przy każdej części z nowymi bohaterami. Story mode zawsze wciąga i dowiadujemy się więcej o rodzie Mishima (a do tego Tekken 7 można sobie odświeżyć całą historię, odblokowując w bibliotece filmiki czy arty z poprzednich części).
Jako osoba w zasadzie wychowana na Tekkenie za duży plus uważam fakt, iż przez każdą część tej bijatyki sterowanie się prawie w ogóle nie zmienia. Oczywiście kilka kombosów bohaterów miało swoje modyfikacje (jeśli dobrze pamiętam, to w Tekken 6 najmocniejszy kopniak Asuki już nie był taki prosty do wyklikania), ale dzięki temu możemy wciąż od nowa uczyć się postaci i znaleźć dla siebie te, które swoimi mocnymi stronami przypadną nam do gustu.
Oczywiście nie obyło się bez pewnych modyfikacji w systemie walki, ale dzięki temu nie można mówić w pełni, że wydaje się "miliony monet" na to samo tylko z lepszą grafiką. Chodzi tutaj o wprowadzenie Rage Artu, czyli specjalnego ataku, który aktywuje się, gdy nasz poziom HP osiąga praktycznie koniec. Zawodowi i wprawieni w boju gracze wyklikają go zgodnie z opisem do każdej postaci, natomiast osoby mające styczność pierwszy raz z bijatyką nie muszą sobie łamać palców, gdyż Rage Art można przypisać jako jeden przycisk na padzie.
Prócz samych walk coś, co potrafiło wciągnąć w tę grę, to story mode dla każdego bohatera. Niestety, na Tekken 7 zawiodłam się pod jednym kątem - skupiono się głównie na historii Kazuyi i Heihachiego, z dodatkiem nieco opowieści o Jinie, a reszta postaci dostała pojedyncze walki, szybką cutscenkę na końcu i tyle z ich historii. Jednak tryb historii dużo bardziej podobał mi się w Tekken 5, kiedy to dla każdej postaci musieliśmy poświęcić trochę czasu i w połowie historii dostawaliśmy kolejną dawkę opowieści, by na koniec otrzymać cudowne zakończenie. Tutaj jednak jest pewien niedosyt.
Rzecz, która w zamian mnie urzekła bardziej niż w "piąteczce" to bardziej rozbudowany sposób modyfikacji postaci. Pamiętam, jaka radość mnie dopadła, gdy na PS2 mogłam mieć aż 5 strojów dla Xiaoyu i po 4 dla reszty bohaterów, jakieś specjalne skiny kosztujące mnie przejście dwa razy story mode czy ukryte postaci (chociażby Eddy będący "skinem" dla Christine). W "siódemce" modyfikacji dla każdej postaci jest wiele i nie wszystkie kosztują mnie 50 wygranych walk. Mało tego, sporo z dodatków można odblokować, by mieć je za free - wystarczy przechodzić walki w trybie Treasure Battle. Polecam. Wciąga. Nie dość, że normalnie na nim wbijamy poziom doświadczenia dla postaci, to jeszcze zarabiamy hajsik i odblokowujemy np. skrzydełka, które możemy dać Alisie i przerobić ją np. na zieloną wróżkę... Nie mamy tutaj już konkretnych setów kostiumów, więc urozmaiceń jest ogrom. I uwierzcie... wątpię, żebyście kiedykolwiek natrafili w sieci na gracza posiadającego taki sam set jak Wy.
Miło zaskoczył mnie również tryb online. Nie uważam się za ogarniętego gracza i bałam się, że w sieci trafię na samych prosów, którzy skopią mi tyłek. Na szczęście sieciówka pozwala na wyszukiwanie graczy według naszego poziomu, pokazuje również, na ile procent zbliżone są nasze wyniki do siebie. Ogólnie plusem jest również fakt, że możemy zmierzyć się w zwykłych nawalankach, rankingówkach oraz grać w turniejach z 7 innymi graczami. To brzmi jak wyzwanie, a wyzwania są fajne!
Również mam tutaj dobrą informację dla achievementowych ku... dla zdobywców wszelakich możliwych achievementów. Tekken 7 to gra, która nie wymaga od Was wielkiego doświadczenia i bycia proplayerem w bijatyki. Bardzo dużo rzeczy wbija się przez przypadek, po prostu grając jak np. rozbicie ściany/podłogi na konkretnej planszy czy uruchomienie Rage Arta kilka razy. Jest kilka zadań, które wymagają od nas trochę więcej czasu jak np. 50 000 punktów uderzeń w Practice Mode czy wbicie bodajże 1st dan na jednej postaci, ale dla chcącego nic trudnego. Skoro mnie się udało to osiągnąć, to Wam również się uda.
Podsumowując, Tekken 7 to kolejna część gry, która może nie jest idealna, ale z pewnością jest warta swoich pieniędzy i poświęconego czasu. Fani mogą odświeżyć historię bohaterów (w mniejszym bądź większym stopniu), nowi ogólnie mogą się wciągnąć w bijatykę, a gracze niedzielni po prostu miło spędzą czas na dowolnym trybie. Tutaj jednak uprzedzam ludzi uwielbiających wyzwania - nie zdziwcie się, jak będzie problem z rozgrywkami sieciowymi... te serwery czasami działają, jakby chciały, a nie mogły.
Ocena ogólna: 8/10
Komentarze
Prześlij komentarz