Recenzja anime: Kakegurui
Zdarzało Ci się kiedykolwiek narzekać na swoją szkołę i rówieśników? Zastanów się nad tym jeszcze raz. Mogłeś/mogłaś równie dobrze wylądować w szkole, w której cała hierarchia uczniowska zależna jest od Twojego sprytu i ogarnięcia gier hazardowych. Osiągając sukcesy, możesz nawet dostać się jakimś cudem do samorządu szkolnego. Jeśli natomiast narobisz sobie długów, zostajesz szkolnym zwierzaczkiem, którym każdy może pomiatać i jesteś na każde zawołanie. Czyli co... jednak Twoja szkoła nie była aż taka zła?
Jabami Yumeko to dziewczyna, która dołączyła do tej cudownej szkole w serii Kakegurui. Mimo wszystko w tej dziewczynie jest coś innego i to czuć od samego początku. Jej nie zależy stricte na wygranej. Jest to dziewczyna, której zależy wyłącznie na rywalizacji oraz na niepewności. Największą radość czerpie z tego, że nie ma pewności czy uda jej się wygrać. Dryfuje pomiędzy wielką wiedzą i spostrzegawczością a ślepym zapatrzeniem w podejmowanie ryzyka.
Od pierwszego odcinka człowiek wczuwa się w fabułę. Otrzymujemy kilka różnorodnych, zupełnie innych od siebie postaci, coś nowego pod kątem fabularnym i bardzo interesujące graficzne przedstawienie szaleństwa. Mimo wszystko jeśli spojrzymy na te 12 odcinków całościowo, to otrzymujemy jeden i ten sam schemat - Yumeko wyzwana/wyzywa na pojedynek, jest na granicy przegranej, rozgryza oszustwo po stronie przeciwnika, wygrywa. I tak cała seria. Jedyne co w tym może być ciekawego, to coraz to ciekawsze zasady rozgrywek.
Poza schematycznością fabuły jest pewna kwestia, która jest plusem i minusem zarazem pierwszego sezonu - tona niedopowiedzeń. Są one bardziej irytujące, im więcej krótkich scenek bez wyjaśnienia dostajemy (jak np. wyjazd przewodniczącej czy rozmowa telefoniczna z ostatniego odcinka). Z jednej strony chce się ruszyć drugi sezon, ale z drugiej człowiek martwi się o to, że jednak nie otrzyma na swoje pytania odpowiedzi i znów poczuje ten sam szablon rozgrywki z Yumeko.
Wspominałam wcześniej o idealnym przedstawieniu graficznie szaleństwa. Chodzi o przesadzone kadry, niepasujące kompletnie do podstawowego wyglądu serii. W zasadzie taki ruch kojarzył mi się już z pewnym anime, którym było Kizumonogatari. Chodzi o podkreślenie danej emocji. I to wyszło na dobre. Nie można też powiedzieć złego słowa pod kątem ogólnego wyglądu postaci - każda z ważnych postaci jest dość widoczna, łatwo ją zapamiętać z wyglądu, a to duży plus.
Ale jak już do oceny postaci dochodzimy, to również pojawia się pewien minusik. Jest nim tutaj ogólny projekt postaci, który w zasadzie jest powiązanym problemem z kwestią fabularną - schematyczność. Prawie wszystkie istotne postaci w tej serii są równie szalone, mają swoje różne odbiegania od normalności... szkoda tylko, że nie jesteśmy w stanie poznać nawet minimalnego skrawka tego, z jakiego powodu nasze bohaterki stały się takie (tak, bohaterki. Zwróćcie uwagę, że męskich ISTOTNYCH postaci w tej serii nie ma zbytnio).
Skoro już i tak znów wróciłam do marudzenia, to jest kolejny aspekt, który niestety muszę skrytykować w większości i jest to OST. Słysząc opening faktycznie można uznać, że ścieżka będzie specyficzna, interesująca i idealnie pasująca w ogólną tematykę serii. Niestety, ale tylko na openingu te podejrzenia się kończą. Utwory w trakcie serii są nijakie, ciężko je zapamiętać, a jak człowiek próbuje je odsłuchać poza oglądaniem serii, to kompletnie nie może sobie ich przypisać do Kakegurui.
Podsumowując, Kakegurui to seria, która przeszła przez fandom z wielkim hukiem i z pewnością macie wśród swoich znajomych chociaż jedną osobę, która to oglądała (pomijając mnie, która obecnie dla Was wylewa swoje przemyślenia). Mimo wszystko czy warto było się tą serią aż tak ekscytować? Nie mogę powiedzieć, że jest zła... bardziej uważam, że jest to mocno niewykorzystany potencjał. A co Wy o tym sądzicie? Zaryzykujecie i obejrzycie to anime?
Ocena ogólna: 6/10
Komentarze
Prześlij komentarz