Recenzja filmu: Ksiądz
Kilkukrotnie w różnych recenzjach filmów czy serialów wspominałam o tym, że lubię tematykę wampirów, wampiryzmu oraz różnych wizji potomków hrabiego Draculi. Tym razem znów nadszedł czas na film w takich klimatach, dokładniej produkcję z 2011 roku o tytule Ksiądz i w której to znów mamy typowe przedstawienie walki pomiędzy tymi "dobrymi" (w tym przypadku jest to kościół i zrozumiecie, dlaczego "dobry" jest w cudzysłowie) oraz Ci "źli" (wampiry rzecz jasna).
Dopiero w momencie przeszukiwania informacji szczegółowych o tym filmie dowiedziałam się, że Priest jest adaptacją manhwy o tym samym tytule, wydawanej w latach 1998-2007 (która obecnie na portalu MyAnimeList posiada ocenę około 7.5 - będzie może do przemyślenia przeczytanie jej). Od wieków kościół walczy z wampirami, wysyła celem ataku wytresowany oddział specjalnych księży, którzy swoimi zdolnościami zabijają bezmózgą masę chcącą zdobycia każdej kropelki krwi.
Po udanym podboju wampirów ludzie zamykają się w otoczonych murami miasteczkach, które bardziej funkcjonują niczym getto i rządzące są przez kościół. Kto zdecyduje się wyjść poza mury miasta, skazany jest na ekskomunikę, albo równie dobrze zabójstwo na zlecenie kościoła. Resztki pozostałych, niegroźnych wampirów pozamykano w rezerwatach, z których nie ma ucieczki. Są też obrzeża/pustkowia, na których żyją w trudnych warunkach ludzie, którzy walczą o swoje życie, ale nie dadzą się podporządkować dziadom w sukienkach.
I właśnie historia teoretycznie opiera się na losach rodzinki z tej trzeciej kategorii. Pewnego dnia wampiry atakują ich dom, zabijając matkę i ojca, a córkę porywając jako zakładnika. I tutaj właśnie okazuje się, że jest to rodzina jednego z Księży - wyszkolonego do mordowania wampirów, oddanemu kościołowi gościa. Miał on wyjść z miasta i walczyć twarzą w twarz z najnowszym gatunkiem wampira, jaki powstał po jednej nieudanej akcji, na którą wyszkolona armia została wysłana przez kościół. Przy okazji dowiadujemy się również, jak kończy się pełne oddanie w służbie "tego kogoś na górze".
Oglądając Priest jesteśmy dość szybko w stanie odczuć, że będzie to film, który niekoniecznie będzie miał w sobie pewną głębie - powie nam o tym ogólny czas trwania seansu (1h 27 min). Dostajemy tutaj typowy, oklepany wręcz film akcji, w którym to fabuła nie ma większego celu, liczy się potencjalna zemsta, dużo naparzanki, slow motion, pościgów i wybuchów. Dostajemy to, oczywiście... ale czy tematyka nie wyszła jednak zbyt poważna do tak lekkiej formy? Główny zamysł można byłoby jednak wykorzystać dość...ambitniej.
Problem kina akcji w moim odczuciu jest taki, że sceny walki są aż nazbyt przesadzone. Oczywiście nie o każdym filmie tu mowa, ale trzeba ładnie połączyć świat przedstawiony, z możliwościami bohaterów. Wysypujące się z Pisma Świętego poświęcone shurikeny (którymi nasz rasowy morderca w imię kościoła rzuca jeszcze szybciej, niż strzelał Legolas we Władcy Pierścieni), to nie jest coś, co w moim odczuciu pasuje. Takie naparzanki warto zostawić dla Hellsinga, albo dla pierwowzoru.
I właśnie tutaj jest moim zdaniem największa wada tego filmu - brak wykorzystania w pełni jego potencjału. Nie chodzi już wyłącznie o kwestię fabuły, bo tutaj faktycznie na bazie takiego świata można tworzyć wiele ciekawych historii. W tym momencie pragnę skupić się na braku poszanowania moim zdaniem do zdolności aktorskich głównych bohaterów, czyli Księdza (Paul Bettany) oraz Wampira (Karl Urban) oraz wizji ich postaci. Jest to cudowny duet, który mógłby mieć niejedno starcie w swojej historii i każde z nich byłoby równie spektakularne.
Rzecz, która mimo wszystko udała się pod kątem rozbudowania, to ogólna wizja świata i idealnego przedstawienia różnic między trzema regionami świata. Mocno industrialne dystrykty pod władaniem kościoła, tony żołnierzy i konfesjonałów z cyfrowym księdzem, pustkowia dla buntowników prosto z klimatów typowego postapo oraz mroczne, horrorowe, zielonkawo-szaro-granatowe tereny wampirzych gniazd. Trzy kompletnie różne scenerie i kompletnie inny klimat, a jednocześnie w połączeniu z głównym zarysem fabularnym jest to wprost idealnie połączone i przedstawione.
Podsumowując Ksiądz to film, który utracił dość mocno swój potencjał, ale z drugiej strony mogło być z nim dużo gorzej. Jest to typowe kino akcji, po którym w zasadzie nie powinniśmy oczekiwać niczego więcej niż krwi i latających flaków. Mimo wszystko, jako wielbiciel tematyki przedstawionej w filmie uważam, że ogólna wizja świata jest tutaj wprost zniszczona, zmieszana z błotem i nieposzanowana. Mam nadzieję, że Wy na tym seansie będziecie się jednak nieco lepiej bawić.
Ocena ogólna: 4/10
Komentarze
Prześlij komentarz